Nie żyje syn Bartłomieja Topy. Z bólem opowiedział o jego ostatnich chwilach życia
To była okropna tragedia. 17 lat temu, trzy godziny po przyjściu na świat, zmarł synek Bartłomieja Topy - jednego z najbardziej rozchwytywanych aktorów w Polsce. Chłopczyk urodził się z nieuleczalną, śmiertelną wadą serca. Ta strata odcisnęła na artyście ogromne piętno i sprawiła, że na długi czas zamknął się w sobie.
W najnowszym wywiadzie, którego udzielił magazynowi Pani po raz pierwszy tak wylewnie opowiedział o tym traumatycznym wydarzeniu:
Dla mnie najtrudniejszym doświadczeniem w życiu była śmierć mojego syna. Jak widziałem go w inkubatorze. Wiedziałem, że ma w sercu wspólny kanał przedsionkowo-komorowy, co oznaczało, że nie zobaczę, jak będzie dorastał. Zmarł tuż po urodzeniu, trzy godziny później. I wtedy zadałem sobie pytanie: dlaczego? Gdzie jest sens życia? I ja sobie to pytanie zadaję nieustająco. Każdy dzień staram się przeżywać tak, jakby był ostatnim. - powiedział Topa
Aktor wyznał również, że śmierć syna bardzo go odmieniła. Patrzy teraz na życie zupełnie inaczej:
Śmierć Kajtka przewartościowała moje życie, spojrzenie na ludzi, na codzienność. Z myślenia o tym, że jest coś po, że będzie kiedyś, na myślenie, że najważniejsze jest to, co tu i teraz. Dzisiaj. Że nie ma przyszłości. I to jest mój raj - dodał
Dobrze, że z tak trudnego doświadczenia potrafił wyciągnąć choć promyk nadziei i czegoś lepszego.