Szelągowska zrobiona na megagwiazdę opowiada o dzieciach. Takich sekretów Wandzi i Antka jeszcze nie zdradziła
Dorota Szelągowska podbiła serca widzów swoją bezpretensjonalnością, naturalnością, wdziękiem i poczuciem humoru. Zresztą, spójrzcie na zdjęcie okładkowe nowej Vivy!. Gospodyni programów wnętrzarskich TVN-u w stylizacji na Marilyn Monroe nie wygląda jak kopia gwiazdy. Sama jest gwiazdą! Właśnie na tym to polega. Gwiazdy nie świecą odbitym światłem, tylko własnym. A tego Dorocie nie brakuje.
Czy córka Katarzyny Grocholi radzi sobie z życiem prywatnym równie dobrze, jak z zaniedbanymi wnętrzami, które swoim talentem i pomysłami doprowadza do blasku i elegancji? Ile razy widzieliśmy naprawdę marne wnętrza, które dzięki Dorocie zamieniały się w rozkoszne, przytulne mieszkania? Takie, że chciałoby się je przekopiować w swoje cztery ściany? Dużo. Ale Dorocie taki pomysł by się nie spodobał. Każdy jest inny i potrzebuje czego innego. Inspiracja tak, kopiowanie nie. Zupełnie jak z gwiazdami.
Dorota Szelągowska – wywiad dla magazynu Viva!
Dorota ma dwoje dzieci: 18-letniego maturzystę Antoniego i małą Wandę. W tym roku Szelągowska skończy 40 lat i jak mówi, po niezliczonych przeprowadzkach wreszcie znalazła swoje miejsce na ziemi.
Tyle razy się przeprowadzałam. Nawet nie wiem, który nazwać domem rodzinnym. Chyba ten w Milanówku. Mieszkałam tam z mamą tylko trzy lata, potem się wyprowadziłam do Warszawy. Domu już nie ma, bo mama wybudowała na jego miejscu nowy.
Tamten dom, w którym mieszkała z mamą, był bardzo mały, a betonową podłogę pokrywała wykładzina remontowa. Zlew wbudowany był w stary kredens, a jedyne ogrzewanie zapewniał kominek. Przez całą zimę trzeba było rąbać drewno. Może te spartańskie warunki spowodowały w Dorocie taki wybuch talentu do wnętrzarstwa?
Nigdy nie opływałam w luksusy. Często brakowało mi pieniędzy na podstawowe rzeczy. Gdy urodziłam Antka, miałam 21 lat i zero kasy na koncie. Często stawałam przed dylematem, czy kupić mu droższe, czy tańsze pieluchy i z czego ugotować obiad. Ale nawet w takich sytuacjach musiałam mieć ładnie w domu. Mama i babcia nauczyły mnie, że nie pieniądze są wyznacznikiem tego, jak mieszkamy i co mamy u siebie w domu.
I przyznaje, że wprawdzie w szkole kompletnie nie przykładała się do nauki, ale za to zawsze przykładała się do zajęć domowych, do ogarniania przestrzeni. Teraz poza wnętrzami z programu ogarnia także swój wymarzony dom na Warmii. Wymarzony?
Marzyłam, że kupię siedlisko z domem, stodołą i oborą. I tak kupiłam taki, który jest zupełnie inny niż ten, który sobie wymyśliłam.
Dorota Szelągowska o dzieciach
Jak w tym wszystkim odnajdują się dzieci Doroty? I jak – przy tylu zajęciach – radzi sobie ona z rolą mamy? Dorota przyznaje, że ma bardzo dobry kontakt ze swoim prawie już dorosłym synem, Antkiem, bo nie tylko kocha go jako syna, ale też lubi jako człowieka. A także ma w nim wielkie oparcie. Co więcej, nastolatek podobno do 13 roku życia nie miał pojęcia, że jego mama pracuje.
Wtedy byłam skazana na dziecko 24 godziny na dobę. I dokładnie chcę użyć słowa „skazana”. Z Wandą jest inaczej. Pracuję i ona to wie. Ma nianię, często zabieram ją ze sobą do biura.
Dorota teraz widzi nieco inaczej swoją relację z dziećmi. Ma więcej cierpliwości do małej Wandy, a nawet przyznaje, że widzi w niej małą siebie. Projektantka przypuszcza, że być może chce dać córce to, czego sama nie dostała w dzieciństwie.
Syn i córka, dwa inne światy złączone w mojej galaktyce. Nie jestem urodzoną matką. Gdybym tylko miała zajmować się dziećmi, zwariowałabym, choć bardzo je kocham.
Ale chyba nikt nie ma wątpliwości, że Dorota jest fantastyczną mamą, prawda?