Krzysztofowi Rutkowskiemu groziło śmiertelne niebezpieczeństwo. Wydano na niego wyrok śmierci? "Miał mnie odstrzelić"
Krzysztof Rutkowski od lat zajmuje się pracą detektywistyczną, choć od kilkunastu lat nie ma licencji. Wyznał, że bywał w ogromnym niebezpieczeństwie. Wie o tym, że ktoś otrzymał zlecenie na niego?
11.04.2024 14:19
Krzysztof Rutkowski ostatnio kojarzy się bardziej z wystawnym życiem, niż z rozwiązywaniem spraw kryminalnych. On sam zaczyna zupełnie nowy rozdział w swoim życiu. Jednak jego biuro wciąż działa. To on stał za przyznaniem się matki Madzi z Sosnowca do zabicia córki, odnajdywał skradzione auta i porwane osoby. Bywał przy tym w ogromnym niebezpieczeństwie.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Krzysztof Rutkowski wielokrotnie narażał życie w imię prawa?
Na początku swojej działalności Rutkowski zajmował się głównie skradzionymi autami. Miał ogromną skuteczność w odnajdywaniu samochodów, które "nagle zmieniły właściciela".
Mieliśmy informację o jednym aucie na parkingu strzeżonym na Targówku i tam wjechaliśmy. Potwierdził nam się ten jeden samochód i zaczęliśmy sprawdzać po kolei następne. Tych samochodów było około 30. Praktycznie z parkingu wyprowadziliśmy, myślę, trzy czwarte tych pojazdów, które tam stały - wyznał w rozmowie z "Auto Światem".
Tam też przyznał, że bywały momenty w jego karierze, które mrożą krew w żyłach.
Na Krzysztofa Rutkowskiego wydano wyrok śmierci?
Wszystko wydarzyło się w hotelu, w którym Krzysztof Rutkowski organizował swego czasu konferencje prasowe. Były detektyw nawiązał także do sprawy matki Madzi z Sosnowca, która właśnie w tym hotelu przyznała się do swojej winy.
Do tego hotelu przyjechał gość, którego wypuścili z więzienia. Zatrzymywany był wielokrotnie przez nas, i na Ukrainie, i w Polsce, niejaki Józef Suchoń (...). Chodził za nami bardzo aktywnie, nawet otworzył drzwi, patrząc, co się dzieje na konferencji (...). Wszystkie konferencje prasowe tam się odbywały i tam sprawa Madzi z Sosnowca została rozwiązana. W tym hotelu Katarzyna W. przyznała się do tego, że zamordowała własne dziecko - wyznał.
Okazało się, że prawdopodobnie ktoś złożył zlecenie na zamordowanie Krzysztofa Rutkowskiego lub kogoś z jego ekipy. To zadanie powierzono właśnie mężczyźnie, o którym wspomniał celebryta.
I wyobraź sobie, że ten gość Suchoń, no miał zlecenie najprawdopodobniej odstrzelić mnie albo kogoś ode mnie. Następnego dnia potknął się, przewrócił się, eksplodował mu ładunek wybuchowy w teczce. Wyjął broń i strzelił sobie w głowę. Popełnił samobójstwo przed tym hotelem.