Krzysztof Rutkowski o kłopotach Mai na lotnisku. Ktoś chciał skraść jej tożsamość. "Uruchomiłem wszystkie kontakty"
Kilka dni temu Maja Rutkowski leciała na Sri Lankę, gdzie nagrywane są zdjęcia do "Królowej przetrwania". W drodze okazało się jednak, że skradziono jej paszport i groziła jej deportacja. W rozwiązanie sprawy zaangażował się jej mąż, który w rozmowie z naszą redakcją zdradził szczegóły szeroko zakrojonej akcji. - Paszport został skradziony i miał być wykorzystany do wywozu kobiety z Dubaju - wyznał.
Maja i Krzysztof Rutkowski w ostatnim czasie coraz częściej pojawiają się w telewizji. Mają na koncie kilka występów w "Sprawie do reportera", a ostatnio pojawili się w programie TTV "Orzeł czy reszka". Już niebawem partnerkę detektywa bez licencji będzie można zobaczyć w "Królowej przetrwania". Mało brakowało, a celebrytka nie mogłaby wziąć udziału w produkcji TVN 7.
Załamana Maja Rutkowski nadawała z lotniska. Ukradziony paszport odzyskał jej mąż
W piątkowy poranek Maja Rutkowski poinformowała fanów o problemach na lotnisku. Wyznała, że podróżując na Sri Lankę, utraciła swój paszport, który najprawdopodobniej został skradziony. Zapłakana celebrytka byłą wręcz pewna, że nie dojedzie na plan i zostanie deportowana. Wtedy też do akcji włączył się Krzysztof Rutkowski, który uruchomił swoje kontakty i szybko odzyskał dokument żony.
Paszport został skradziony, miał być wykorzystany do wywozu kobiety w wieku około 40 lat z Dubaju. (...) Chwila nieuwagi, paszport pozostawiony w samolocie zniknął, ale została zorganizowana szybka akcja, podjęliśmy działania natychmiastowo. Potrzebowaliśmy na to parę godzin, żeby doprowadzić do zatrzymania osoby i przekazania paszportu obsłudze samolotu — wyznał Rutkowski.
Zobacz też: Katarzyna Cichopek o udziale w "Tańcu z gwiazdami". Nieźle kluczyła, by nie wspomnieć o Hakielu
Krzysztof Rutkowski wprost o problemach Mai. "Z programu nic by nie było"
Według Krzysztofa Rutkowskiego, gdyby nie jego interwencja, Maja mogłaby nie wystąpić w programie "Królowa przetrwania". Wszystko ze względu na zgubienie dokumentów tuż po wyjściu z samolotu. Dlatego nie mogła opuścić lotniska chociażby do centrum miasta, aby wyrobić potrzebne papiery w konsulacie. I jedynym sposobem było odnalezienie paszportu. W innym przypadku byłaby deportowana.
Sądzę, że z programu nic by nie było, ponieważ Maja nie miałaby możliwości szybkiego powrotu. Oczywiście, że paszport można byłoby zorganizować w Polsce w ciągu trzech dni. Można byłoby również zrobić paszport w konsulacie, ale Maja musiałaby być na miejscu w Delhi. Niemniej jednak nikt by jej nie wypuścił poza lotnisko, poza strefę tranzytową. Dlatego to był problem. (...) Ale sytuacja była taka, jaką widzieliście i dzięki szybkiej reakcji z naszej strony paszport wrzucił do rąk Mai — dodał na koniec.