Córka o śmierci Andrzeja Wajdy: "Straciłam poczucie bezpieczeństwa i spokoju, że wszystko jest niezmienne"
Andrzej Wajda uchodził za jednego z najwybitniejszych Polskich reżyserów. Gdy w październiku ubiegłego roku ogłoszono, że zmarł fani na całym świecie pogrążyli się w żałobie. Kilka dni przed śmiercią trafił do szpitala jego bliscy mieli nadzieję, że uda mu się wygrać z chorobą.
Jego śmierć bardzo dotknęła Karolinę, córkę ze związku z Beatą Tyszkiewicz. Teraz kilka miesięcy po jego śmierci udzieliła wywiadu w magazynie Viva. Zdradziła, że rozmowy z ojcem zawsze odgrywały w jej życiu dużą rolę. Szczególnie w pamięci utkwiła jej ta ostatnia z września 2016 roku.
Odbyła się przed wyjazdem taty na festiwal do Gdyni, bardzo się cieszył, że tam będzie. Lubił ludzi, a kontakt z innymi twórcami filmowymi był dla niego ważny. Zastanawiał się też, czy powinien lecieć do Rzymu na premierę Powidoków. Pytał: Nie wiem, czy mi zdrowie pozwoli. A ja go przekonywałam, że trzeba tam pojechać, że nie można dać się zniewolić czasowi, że przecież jest w bardzo dobrej formie - wyznała w magazynie.
Według kobiety Wajda cały czas był w świetnej formie intelektualnej. Miała z tatą serdeczne relacje. Wiele jej nauczył, m.in.empatii i szacunku do drugiego człowieka. Wiedziała, że ją kocha, ale równocześnie miała świadomość, że najważniejsze dla niego były sprawy związane z twórczością, a nie życie rodzinne.
Karolina do końca nie dopuszczała do siebie myśli, że może go zabraknąć.
Cały czas to do mnie nie dotarło. Nie miałam takiego wybuchu rozpaczy, bo po prostu nie uwierzyłam, że to się stało. Jestem jakby zamrożona. Część mnie absolutnie nie jest gotowa do przyjęcia tej prawdy. Może kiedyś ona do mnie dotrze. Ale chyba nieprędko - powiedziała.
Karolina ciągle odczuwa brak ojca. Na szczęście bez ustanku istnieje w jej pamięci.
(...) straciłam poczucie bezpieczeństwa i spokoju, że wszystko jest niezmienne - mówiła.