Tak władze miasta zarabiają na Violetcie Villas. Sprytnie obeszli prawo. Syn gwiazdy nie ukrywa swojego żalu
Violetta Villas jest absolutną legendą polskiej sceny muzycznej. W latach 60., gdy ciężko było wyjechać na wakacje za granicę, ona podbijała Stany Zjednoczone. Jej talent zachwycił krytyków muzycznych za oceanem i tamtejsze gwiazdy, z którymi występowała w luksusowym Sahara Hotel & Casino. Śpiewała na tej samej scenie, co Frank Sinatra i Barbra Streisand, która w maju 2012 roku, tuż po śmierci diwy, wspominała ją w Super Expressie:
05.11.2020 | aktual.: 05.11.2020 16:58
Po powrocie z Las Vegas kariera Violetty chyliła się ku upadkowi. Koncertów grała coraz mniej, a na nowe płyty fani czekali latami. Artystka ostatnie lata życia spędziła w rodzinnym Lewinie Kłodzkim, gdzie pod koniec lat 90. otworzyła schronisko dla zwierząt o nazwie Moi bracia mniejsi.
Z czasem azyl dla 150 psów, ponad 300 kotów i wielu kóz zaczął stwarzać coraz większe problemy, dlatego Villas w 2004 poprosiła o pomoc. Na apel odpowiedziała m.in. Edyta Górniak, która wspólnie z rodzicami, wybudowała specjalne pomieszczenia dla kotów, a także wspomogła piosenkarkę finansowo. Ostatecznie, w 2007 roku, władze miasta podjęły decyzję o zamknięciu placówki. Violetta bardzo to przeżyła, o czym mówiła w wielu wywiadach.
Przed śmiercią kontakt z artystką był utrudniony. Nie pokazywała się publicznie, a jedynym łącznikiem z mediami była jej opiekunka, Elżbieta B., która w 2019 roku usłyszała wyrok 1,5 roku bezwzględnego więzienia za psychiczne i fizyczne znęcanie się nad gwiazdy hitu Przyjdzie na to czas. Decyzją sądu cały majątek artystki trafił w posiadanie jej jedynego dziecka.
Co z muzeum Violetty Villas? Syn gwiazdy jest oburzony decyzją miasta
Choć od śmierci Villas wkrótce minie 9 lat, to jej syn, Krzysztof Gospodarek, nadal musi stawiać czoła kolejnym problemom. W najnowszym Życiu na gorąco wyżalił się, że w rodzinnym mieście jego matki otworzono nie muzeum, jak planował, a jedynie Izbę Pamięci.
Gospodarek ma żal, że stworzono Centrum Społeczno-Kulturalno-Edukacyjne wraz z izbą pamięci Violetty V., a nie Villas. Skrócenie pseudonimu piosenkarki miało na celu uchronić władze miasta przed kosztami związanymi z zastrzeżeniem znaku towarowego, do którego prawa ma pan Krzysztof.
Miejsce, które powinno przyciągnąć fanów gwiazdy do Lewina, ma bardzo ubogą ofertę. W Izbie Pamięci Violetty V. można znaleźć zaledwie marnej jakości repliki jej dwóch sukni i zdjęcia z domowego archiwum jej szwagra. To nic w porównaniu z tym, co w planowanym muzeum chciał umieścić Gospodarek.
Syn diwy nie potrafi zrozumieć, dlaczego burmistrz Lewina Kłodzkiego nie skontaktował się z nim w celu nawiązania współpracy. Mężczyzna chce, by pamięć o jego matce była zawsze żywa, dlatego jest otwarty na rozmowy. Podobno byłby skłonny zgodzić się na udostępnienie znaku towarowego za drobną opłatą w wysokości symbolicznej złotówki.