Weronika Rosati ma problem. Bliska osoba podważyła jej zeznania. Jaką ma wersję zdarzeń?
Weronika Rosati i Robert Śmigielski od wielu tygodni toczą sądowe batalie, które rozgrywają się równolegle w Polsce i w Stanach Zjednoczonych. W ojczyźnie dawni partnerzy próbują się m.in. dogadać w kwestii opieki nad małą Elizabeth. Podczas jednej z rozpraw emocji nie brakowało nie tylko na sali sądowej, ale także na korytarzu, gdzie na rodziców dziewczynki czekali dziennikarze.
Niemniej ciekawie jest za oceanem. Rosati podobno nie tylko wniosła o zakaz zbliżania się do siebie, ale także do swojego psa. To jednak dopiero początek. Jak niedawno ustalili dziennikarze Super Expressu, aktorka przed amerykańskim sądem wyznała, że na początku tego roku między Śmigielskim a jej obecnym partnerem w jednym z hoteli doszło do starcia:
Zaczął mnie straszyć, że mnie zniszczy i moją reputację też. Obrzucał mnie wyzwiskami i nie pozwalał mi odejść, przycisnął mnie w kącie. W tym samym czasie mój chłopak wychodził z łazienki. Osłonił mnie swoim ramieniem i odepchnął Roberta – miała zeznać Rosati.
Podobno wówczas chłopak Weroniki powiedział, by zostawił Rosati i jego w spokoju. To miało jednak nie pomóc:
Robert próbował mnie złapać za ramię i zaczął się kłócić. W mojej obronie stanęli też koledzy z pracy. Kazano mu opuścić pomieszczenie.
Przyjaciel Śmigielskiego zaprzecza doniesieniom
O tym, że spotkanie rzeczywiście miało miejsce, potwierdza przyjaciel Śmigielskiego. On nieco inaczej zapamiętał tę sytuację. Przyznał, że z Robertem do hotelu udali się na herbatkę. Chociaż spotkali Rosati, jego zdaniem żadnej szarpaniny nie było:
Przypadkiem natknęliśmy się tam na panią Rosati z jej nowym partnerem, ale nie było żadnej pyskówki czy szarpaniny. Choć na pewno nie była to komfortowa sytuacja dla Roberta – zapewnia Super Express znajomy lekarza.
Jak myślicie, która wersja zdarzeń jest prawdziwa?