Skandal z Rosją na Eurowizji 2017! Sprawę w mocnych słowach komentuje prezydent Ukrainy [WIDEO]
Skandal z Rosją na Eurowizji 2017 trwa. Producenci show robią wszystko co w ich mocy, żeby tylko otrzymać zgodę na udział Julii Samojłowej w konkursie. Strona ukraińska jest jednak nieugięta i nie akceptuje rozwiązań proponowanych przez Europejską Unię Nadawców, która ma obowiązek respektować prawo kraju organizującego wydarzenie.
05.04.2017 15:01
Przypomnijmy, że EBU zaproponowała alternatywne rozwiązanie, jakiego w historii Eurowizji jeszcze nie było. Julia miałaby wystąpić w... Moskwie, a występ byłby transmitowany przez łącza satelitarne. Chociaż Ukraina wstępnie przystała na pomysł, Rosjanie nie akceptują takiego rozwiązania.
Sprawę postanowił skomentować prezydent Ukrainy, Petro Poroszenko. Przypomniał on, że wyjazd na teren Krymu poprzez inny region niż chersoński jest złamaniem prawa. Julia Samojłowa 22 marca otrzymała trzyletni zakaz wstępu na terytorium wschodniego kraju. Głowa państwa zaznacza, że decyzja w tej sprawie jest nieodwołalna.
Co na to Rosja? Na razie nie przejmuje się całą sprawą. Samojłowa zdążyła już nagrać pocztówkę poprzedzającą rosyjski występ na Eurowizji 2017. Wokalistka jako trzecia na scenie zaśpiewa piosenkę Flame Is Burning w drugim półfinale (11 maja).
Strona rosyjska nie bierze pod uwagę zmiany reprezentanta, zaznacza jednak ewentualną rezygnację, za co - według nieoficjalnych plotek - Ukraina miałaby otrzymać blokadę na udział w trzech kolejnych edycjach Eurowizji (analogicznie do kary dla Julii). Plotkuje się też, że w przypadku wycofania się Rosji podobne kroki podjęliby przedstawiciele Białorusi, Armenii i Azerbejdżanu.
Zobacz także