NewsyMaciej Nowak pożegnał Roberta Leszczyńskiego na warszawskich Powązkach

Maciej Nowak pożegnał Roberta Leszczyńskiego na warszawskich Powązkach

Maciej Nowak pożegnał Roberta Leszczyńskiego na warszawskich Powązkach
Izabela Wodzińska
12.04.2015 13:02

Mamy cały tekst jego pożegnania

Maciej Nowak pożegnał zmarłego niedawno dziennikarza Roberta Leszczyńskiego. Opublikował także wzruszające pożegnanie.

Na pogrzebie Roberta żegnały tłumy ludzi, a wśród nich wiele gwiazd, które dobrze znały Leszczyńskiego, m.in: Szymon Hołownia, Elżbieta Zapendowska, Maciej Nowak czy jego przyjaciel Michał Witkowski.

Maciej był serdecznym przyjacielem Roberta.  Na cmentarzu w czasie pogrzebu wygłosił mowę pożegnalną, której treść powielił w sieci.

Najpiękniej pożegnał Roberta Leon Tarasewicz. Zaproszony do mównicy przez ceremoniarza powiedział: - Są ludzie, którzy żyją długo i bez sensu, są tacy, którzy krótko i pięknie... I łzy nie pozwoliły mu mówić dalej. Ja z łzami walczyłem, ale udało mi się wygłosić całość mowy, którą przygotowałem. A brzmiała tak: 1. ,,Nazywam się Robert Leszczyński, mam 48 lat, z czego ogromną większość przeżyłem jako fan polskiego rocka. Dokładnie – od 21 czerwca 1980 roku, mniej więcej, od godziny 21. Wtedy na scenę opolskiego amfiteatru wkroczyła Łysa Śpiewaczka i wykonała „Boskie Buenos”. Oglądałem to w telewizji. Jakby piorun we mnie strzelił.To początek niedokończonej książki Roberta Identyfikator, czyli moja historia polskiego rocka. Posłuchajcie jeszcze kilku fragmentów.2. Podróż, w którą wówczas się udałem jest największą przygodą mojego życia (...) Boom polskiego rocka widziałem z pierwszych siedzeń, od początku i na żywca. Zdarzyło mi się być obserwatorem, fanem, prowadzącym koncerty i festiwale, rzecznikiem prasowym, producentem, jurorem, promotorem artystów, autorem i namiętnym oglądaczem wideoklipów, posiadaczem znanej fryzury. Tudzież dziennikarzem. „Serdecznie witam panie dziennikarzu”, śpiewała Łysa Śpiewaczka, czyli Kora w czerwcu 1980 roku.3. Przez pierwsze 16 lat życia kręciłem się w trójkącie Olecko-Ełk-Giżycko, na północnym wschodzie Polski B. Ani razu w życiu nie byłem za granicą, raz czy dwa razy w wielkiej Warszawie, raz u rodziny na Śląsku. Teraz natomiast miałem rzucić się samodzielnie na najgłębsze wody.4. Jarocin’83 zapowiadany był jako największa, najbogatsza repertuarowo i przełomowa impreza w historii nowego, polskiego rocka. Czułem, że jeśli tu nie przyjadę, to coś ważnego bezpowrotnie stracę. Zrobiłem wszystko, co było w mojej mocy i pojechałem. Dziś czuję, że opłaciło mi się to stukrotnie. „Zapisałem” się, do pokolenia, które później nazwano „generacją Jarocina”.5. Nasza nisza była niesłychanie mała – zaledwie 20 tysięcy w skali 40 milionowego narodu. Statystycznie trudne do zidentyfikowania. Gdyby nie fakt, że leżałem na środku ścierniska z identyfikatorem na szyi, mógłbym się dzisiaj nazywać pokoleniem dzieci stanu wojennego. Tymczasem ja jestem Ten z Jarocina''.6. Jarocińskie myślenie o muzyce powiodło Roberta, prosto z technikum elektrycznego, na socjologię na Uniwersytecie Warszawskim. Nie zabawił tam długo, ale dał sobie zaszczepić socjologicznego bakcyla. Przyznawał, że jego mistrzem był prof. Ireneusz Krzemiński, a ja słyszałem ostatnio, że również prof. Krzemiński przyznaje się do Roberta. Na wszelkie zjawiska artystyczne spoglądał odtąd, jako na wyraz nastrojów społecznych. Jeszcze na studiach wczytywał się w sensy polskiego hip-hopu, później w setkach artykułów na łamach Gazety Wyborczej i Wprostu pokazywał, jak muzyka opowiada o polskiej rzeczywistości, o aspiracjach, marzeniach i buncie. Byłem jego szefem w dziale kultury Gazety Wyborczej i w każdym tekście, który przynosił, znajdowałem błyskotliwe odkrycia, jakieś nad wyraz trafne intuicje.7. Pisał obrazowo, barwnie, ze swadą, ale bycie panem dziennikarzem nie wystarczało mu. Chciał mieć bardziej konkretny wpływ na kulturę muzyczną Polaków. Do redakcji przynosił nam utwory jeszcze przed ich oficjalnymi premierami i z pasją przekonywał do nich. Szymek Hołownia przypomniał ostatnio, jak zakręcił nas Zakręconą Reni Jusis, ale bywało też, że nie chcieliśmy mu wierzyć, że jakiś folklorystyczny zespół kubańskich emerytów może porwać pół świata. Ale to on miał rację.8. Był zawsze na tak. Chęć aktywnego wpływu na rzeczywistość muzyczną powiodła go do Idola, gdzie miał udział w odkryciu wielu wspaniałych talentów. Z pasją wypowiadał się w mediach o muzyce, bronił wartości artystycznych przed chłamem i obciachem. Obciach – to słowo, które często od niego słyszałem. Zawsze rozgorączkowany, zawsze niezaspokojony, zawsze gotowy do rozmowy z każdym, niezależnie od statusu społecznego czy opcji politycznej. Angażował się w pomoc artystom z Białorusi, Ukrainy, Kuby, angażował w politykę. Propagował kult Olecka, tych Aten Suwalszczyzny. Prowadził barwne i intensywne życie towarzyskie, w którym nawet ja nie zawsze mu dotrzymywałem kroku.9. Pani Marianno, Doroto, Alicjo i Vesno, Maju i Keiro, Drodzy Przyjaciele i Fani. Uczestniczymy w świeckiej ceremonii pożegnania, bo tak by sobie z pewnością życzył Robert. To sytuacja mniej komfortowa niż sakralny pogrzeb. Bardziej fatalistyczna. Tutaj nie ma perspektywy wykraczającej poza tę trumnę, poza grób, w którym zostanie złożona. Nadzieja i pocieszenie kryją się tylko w tym, że pamięć o Robercie przetrwa dłużej niż medialny czy internetowy fejm. Tak długo, jak będziemy pamiętać o nim, o przyjaźni, którą nas obdarzał, o jego muzycznym wyczuciu i radości, którą było obcowanie z nim, tak długo pozostanie z nami. Na całą wieczność. Naszą wieczność.10. Robert, Leszczu, Przyjacielu, spójrz ile wspaniałych osób przyszło pożegnać Tego z Jarocina! Byłeś przy powstawaniu jarocińskiej legendy, rozwijałeś ją w swojej aktywności dziennikarskiej i muzycznej. Dzisiaj stajesz się legendy tej symbolem. Za wcześnie, o wiele za wcześnie na bycie symbolem. No, ale cóż ty sam przed laty wybrałeś się w tę rockandrollową podróż, którą ja nie zawsze rozumiałem. Ale zawsze nią się fascynowałem. Rozbiło się twoje lustro, a jego rozsypane odłamki, poszybowały w Polskę i utkwiły w naszych sercach i oczach, jak szkło bolesne.11. W tym posępnym zakątku Warszawy może być jednak teraz wesoło. Z pewnością rozkręcisz tutaj nielichą imprezkę. Pójdą mocne bity i ostre kawałki. Tylko nam jest teraz smutno. Przerażająco smutno.12. Na pożegnanie posłuchaj, jak grają dla Ciebie muzycy Reja Ceballo, przybysza z Kuby, którego przed laty przyjąłeś do własnego domu - napisał Maciej
Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Zobacz także