Milioner, który zginął w katastrofie helikoptera wcześniej stracił syna. Zmarł w tragicznych okolicznościach
W nocy z poniedziałku na wtorek doszło do tragedii. Prywatny helikopter, którym przemieszczały się cztery osoby, rozbił się w okolicach rzeki Dokawa. Zmarły dwie osoby: 50-letni pilot z Krakowa oraz milioner Karol Kania.
Chociaż rodzina do tej pory nie zabrała głosu na temat wypadku, mówi się, że biznesmen wracał do domu. Podobno podróżujących zastała gęsta mgła. Ponoć gdy szukano miejsca do lądowania, maszyna zeszła zbyt nisko. Teraz sprawie przygląda się prokuratura oraz Państwowa Komisja Badań Wypadków Lotniczych.
Wojciech Kania nie żyje
Śmierć Karola nie jest jedyną tragedią, jaka w ostatnich latach spotkała rodzinę. W 2017 roku zginął syn milionera, Wojciech. To on przez lata był właścicielem restauracji Wodna Wieża w Pszczynie. Świetnie dogadywał się ze swoim ojcem. W 2006 roku wspólnie podjęli decyzję o tym, by zainwestować w zrujnowaną wieżę ciśnień. Przez kolejne lata starali się, by miejsce stało się lokalną wizytówką:
Niestety rodzinie Kaniów nie było dane długo cieszyć się sukcesem tego miejsca. Jak podaje Fakt, w 2017 roku doszło do tragedii, która zmieniła życie rodziny. Wojciech Kania doznał udaru. Lekarzom nie udało się go uratować:
Restauracji, którą kierował Wojtek, nie udało się uratować. Od 2018 roku szuka potencjalnego nowego właściciela.
Kim był Karol Kania?
Karol Kania w 1967 roku założył przedsiębiorstwo, które stało się jednym z największych w Europie, które zajmuje się produkcją podłoża pod uprawę pieczarek. Aktualnie firma posiada trzy oddziały produkcyjne i zatrudnia do 500 pracowników. Dzięki temu Kania w 2016 roku trafił do rankingu najbogatszych Polaków magazynu "Forbes". Zajął 63. pozycję z majątkiem 490 mln zł.