Kamil Durczok nie żyje. Przyczyny śmierci dziennikarza ujawnione
Kamil Durczok zmarł 16 listopada. Dziennikarz miał zaledwie 53 lata. Informację tę potwierdziła jego najbliższa rodzina. Dziennikarz zawodową karierę rozpoczynał w latach 90. W 1993 roku związał się z TVP, gdzie pracował przez kilka kolejnych lat. Od 2006 roku związany był ze stacją TVN. Pracował tam do 2015, a po serii oczerniających go artykułów, które ukazały się w tygodniku Wprost, umowę z redaktorem naczelnym Faktów rozwiązano za ugodą stron.
Kamil Durczok nie żyje. Przyczyna śmierci dziennikarza
Kamil Durczok już w maju tego roku skarżył się na problemy ze zdrowiem. Dziennikarz trafił do szpitala i miał przetaczaną krew, o czym poinformował w social mediach.
W nocy pilnie przetaczano mi krew. Poruszające doznanie… Nie medycznie, bo to prosty zabieg, ale psychicznie. Wszystkie wyświechtane hasła typu „krew darem życia” nagle nabierają zupełnie nowego znaczenia. Wszystkim krwiodawcom nisko się kłaniam. Tym z BRh+ szczególnie.
W kolejnych wpisach uspokajał internautów, że czuje się już znacznie lepiej. Nie informował on wówczas, co było powodem jego nagłej hospitalizacji. Otrzymał jednak ogrom wsparcia od fanów.
Dziennikarz od wielu lat zmagał się ze zdrowotnymi problemami. W 2003 roku zdiagnozowano u niego białaczkę. Z chorobą udało mu się wygrać, a swoją walkę o zdrowie opisał w książce Wygrać życie. W 2020 roku wyznał, że cierpiał również na depresję i chorobę alkoholową. W rozmowie z Piotrem Najsztubem opowiedział, jak dowiedział się o nowotworze.
W samochodzie, na autostradzie, w drodze z Katowic do Krakowa, jechałem na spotkanie z moimi przyjaciółmi. To było w przeddzień Wigilii, w grudniu ubiegłego roku. Kilka dni wcześniej przeszedłem zabieg w szpitalu, jak sądziłem, związany z kontuzją z przygotowań do rajdu Paryż-Dakar. Byłem przekonany, że jestem po normalnym usunięciu krwiaka, podwiązaniu jakiegoś naczynia krwionośnego, choć wiedziałem, że pobrano mi materiał do badań histopatologicznych. Sądziłem, że to rutyna. Wtedy właśnie profesor Ziaja zadzwonił i zapytał, czy mógłbym do niego wpaść. Po pięciu sekundach dotarło do mnie, że chce ze mną rozmawiać i nie chce robić tego przez telefon. Powiedziałem, że oczywiście wpadnę, i umówiłem się na następny dzień, na wtorek - to była Wigilia.
Dziennikarz zaczął wówczas przeczuwać, że usłyszy złe nowiny. Oddzwonił do swojego lekarza, a ten powiedział mu o diagnozie przez telefon.
Rozłączyłem się i dopiero wtedy zrozumiałem, że to ma być jakaś poważna rozmowa. Natychmiast oddzwoniłem do niego i mówię: "Panie profesorze, proszę mi teraz powiedzieć, bo nie będę się bił z myślami do jutra!". A on na to: "Gdzie pan jest?". Odpowiedziałem, że w samochodzie, prowadzę. Usłyszałem: "To niech się pan zatrzyma". Zrobiło mi się miękko. Zatrzymałem się pod mostem za Jaworznem. Powiedział mi, że trzeba by te badania powtórzyć, bo pierwsze wyniki są złe, mam całkiem dużego złośliwego guza.
Nowotwór umiejscowiony był na plecach między pachą a łopatką. Rozpoczęło się żmudne leczenie, które dało pozytywne efekty na wiele lat.
Potem był szpital. Byłem w nim bardzo długo, bo najpierw była radioterapia przedoperacyjna, potem duży zabieg, a potem zaczęła się ta cała jazda radio - i chemioterapii.
Przyczyna śmierci Kamila Durczoka została ujawniona przez serwis Interia. Dziennikarz trafił do szpitala w Katowicach, gdzie nad ranem dostał krwotoku. Pomimo reanimacji nie udało się go uratować.
Komunikat szpitala w Katowicach sprawie śmieci Kamila Durczoka
Szpital w Katowicach po kilku godzinach od śmierci dziennikarza wydał oficjalny komunikat w tej sprawie. Kamil Durczok trafił na oddział już wczoraj.
Pacjent został przyjęty wczoraj o godzinie 13.45 na Izbę Przyjęć, przekazany na oddział Chorób Wewnętrznych, Autoimmunologicznych i Metabolicznych, a następnie przekazany na Oddział Anestezjologii i Intensywnej Terapii – informuje biuro prasowe placówki.
Od samego początku jego stan był bardzo ciężki. Pomimo reanimacji nie udało się go uratować.
Stan pacjenta określano jako bardzo ciężki. Pacjent zmarł o godzinie 4.23 (16.11 br.) w wyniku zaostrzenia przewlekłej choroby i zatrzymania krążenia. Łączymy się myślami z rodziną w tym trudnym czasie oraz składamy najszczersze wyrazy współczucia.