W Polsce roi się od maseczek z podrabianymi certyfikatami. Jak nie dać się oszukać sprzedawcom?
W związku z epidemią koronawirusa w Polsce rząd Mateusza Morawieckiego wprowadził nakaz zasłaniania nosa i ust w miejscach publicznych. Obowiązuje poza niektórymi wyjątkami, m.in. na terenie lasów. Jedną z popularniejszych form ochrony są maseczki. Czy te, które posiadają certyfikat, są lepsze od tych, które go nie mają?
23.04.2020 | aktual.: 23.04.2020 15:52
Certyfikowane maseczki. Na co zwracać uwagę?
Koronawirus w Polsce wprowadził wiele zmian. Zamknięto kina, restauracje, puby, odwołano imprezy masowe, wszystkich zachęca się do pozostania w domu. Jeśli musimy chwilowo przerwać kwarantannę, udając się np. po zakupy, należy zasłonić usta i nos.
Jedną z popularniejszych form ochrony jest maseczka. Niektóre z firm, chcąc wybić się ponad konkurencję, swoje produkty reklamuje jako certyfikowane. Czy ma to jakieś znaczenie? Warto dowiedzieć się, czego certyfikat dotyczy.
Jak informuje Wirtualna Polska, znaczek Oeko-Tex oznacza, że materiały są wolne od toksyn, nie mają popularnych alergenów i są bezpieczne dla skóry. Nie jest to równoznaczne z tym, że przed koronawirusem chronią gorzej lub lepiej od innych produktów. Podobnie jest w przypadku certyfikatu Blue Sign, który informuje, że materiał został wyprodukowany w trosce o dobro środowiska.
Jak wybrać więc odpowiednią maseczkę? Do najbezpieczniejszych należą maski z filtrami HEPA, które są jednak bardzo drogie. Nie mniejszą skuteczność wykazują te chirurgiczne, które są znacznie tańsze, zwykle kosztuję około 5 złotych za jedną sztukę. Można je kupić np. przez internet. Sprzedawane są w bardzo korzystnych cenach i już po 48 godzinach trafiają do klienta.