W wywiadzie dla magazynu VIVA!, artystka opowiedziała o trudnych powrotach do śpiewania. Nie brakowało łez, bólu i rezygnacji na sali muzycznej przy fortepianie.
Bardzo bałam się, jak będzie brzmiał mój głos po operacji i czy w ogóle będzie brzmiał, bo przecież lekarz nie dawał takiej gwarancji. Muzyka towarzyszyła mi od dziecka, śpiewanie to u mnie odruch tak naturalny jak chodzenie czy oddychanie.Myślałam, że skoro dostałam ten dar, czyli talent, który od dziecka szlifowałam, to umiejętności, jakie nabyłam, pozostaną we mnie na zawsze. Lekarz wysłał mnie do sali, w której czekała specjalistka odpowiedzialna za prawidłową pooperacyjną emisję głosu. Poprosiła, żebym podeszła do fortepianu i wydobyła z siebie dźwięk odpowiadający brzmieniu tego z instrumentu. Spróbowałam i to był dla mnie ogromny cios, gorszy chyba niż diagnoza. Czułam się jakbym nigdy nie śpiewała, nie mogłam trafić w żaden dźwięk. I wtedy zrozumiałam, jak czuje się człowiek, który chciałby śpiewać, a nie potrafi - czytamy.
Podczas ciężkiej, życiowej próby Marina zrozumiała, jak ważna jest dla niej muzyka. Wiedziała, że bez śpiewania nie będzie wstanie prawidłowo funkcjonować. Dodatkowo artystka nawiązała do wszechobecnego hejtu, który towarzyszy piosenkarce od momentu wejścia w związek małżeński z Wojciechem Szczęsnym.
Zrozumiałam, jak piękna jest to umiejętność. To było silniejsze ode mnie. Rozpłakałam się. "Ja już nie potrafię śpiewać? To koniec!" - powtarzałam. "Już nigdy nie będę sobą". To było tak, jakby ktoś odebrał mi tożsamość. Wiem, że na świecie dzieją się gorsze rzeczy i naprawdę z szacunkiem odnoszę się do życia, jednak dla mnie w tamtym momencie mój świat rozpadł się na kawałki. W międzyczasie media karmiły się moimi zdjęciami, którymi dzielę się z moimi obserwatorami na Instagramie. Zaczęła się medialna nagonka - że widocznie zrezygnowałam z muzyki na poczet wygodnego życia u boku męża. Uwielbiamy zaglądać do cudzych portfeli, to taki zły zwyczaj. Wścibstwo nakręca hejt. Czy ja komuś coś ukradłam, zabrałam? Śmieszą mnie zarzuty, że można było lepiej zainwestować te pieniądze na jakieś fundacje czy inne cele dobroczynne. A skąd przekonanie, że tego nie robię? - powiedziała Łuczenko.
Przypomnijmy, że premiera płyty już 17 listopada 2017.