Magdalena Adamowicz odda hołd zamordowanemu mężowi na finale WOŚP. "Zrobię to, co Paweł w zeszłym roku"
Chociaż wydarzenie było tragedią dla milionów Polaków, a przede wszystkim dla rodziny polityka, jego żona Magdalena, nie zamierza rezygnować i podobnie jak jej mąż w poprzednim, weźmie udział w tegorocznym finale, który odbędzie się już w najbliższą niedzielę.
W rozmowie z Gazetą wyborczą przyznała, że chociaż od tragedii minął prawie rok, rany wciąż się nie zabliźniły:
Ta rocznica jest takim bardzo trudnym czasem, dlatego że ona jakby na nowo otwiera te rany, które trochę się pokryły strupem. Ta krew nie tryska, tak jak tryskała na początku. Natomiast to nie jest czas, jak mówi przysłowie, że "czas leczy rany", bo ta końcówka roku, począwszy od Święta Zmarłych w listopadzie, później urodziny męża, Świąt Bożego Narodzenia, Sylwestra pierwszego bez Pawła, to były momenty dla nas, dla mnie, dla naszych córek, dla najbliższej rodziny bardzo trudne.
Adamowicz wierzy, że udział w tegorocznym finale, pozwoli zarówno jej, jak i jej rodzinie przejść okres żałoby:
Boje się tej rocznicy, ale jednocześnie coś mnie pcha, żeby być tam, żeby przejść szlakami Pawła i niejako zakończyć ten okres żałoby. Wierzę, że po tym będzie nam łatwiej.
Adamowicz dodała, że finał WOŚP, to silne wydarzenie, którego nie jest w stanie zniszczyć nawet najgorsza tragedia, ponieważ dobro i tak powinno zwyciężyć. Właśnie dlatego w zeszłym roku, wdowa po prezydencie Gdańska zaapelowała do Jurka Owsiaka, by nie wycofywał się z prowadzenia fundacji.