Krystyna Janda wspomina zmarłego męża. "Do końca nie wierzyłam, że umrze "
Edward Kłosiński był miłością życia Krystyny Jandy. Ich związek przetrwał prawie trzy dekady, a zakończyła go dopiero śmierć operatora filmowego. Po latach aktorka opowiedziała o miłości do męża i nadziei, jaka towarzyszyła jej nawet przy jego śmierci.
Krystyna Janda, przez wielu określana jako jedna z największych postaci polskiego teatru i kina, choć sama nie uważa się za gwiazdę, lecz za osobę ciężko pracującą. Jej życie miłosne nigdy nie było łatwe – aktorka dwukrotnie wchodziła w związki małżeńskie, obydwa owocne w dzieci. Mimo że zawsze strzegła prywatności, jej relacje mocno budziły zainteresowanie środowiska artystycznego.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Roxie Węgiel o świętowaniu pierwszej rocznicy ślubu. "Nie mogę się doczekać"
To ich kochała Krystyna Janda. Miała dwie miłości
Jedną z pierwszych miłości Krystyny Jandy był Andrzej Seweryn. Para pobrała się w 1974 roku, a dwa lata później powitała na świecie córkę Marię. Sielanka nie trwała długo – rozwód w 1979 roku zamknął ten rozdział, do czego przyczyniła się decyzja… długoletniej gosposi Jandy, pani Honoraty.
Kilka lat po rozstaniu z Sewerynem Janda spotkała na swojej drodze Edwarda Kłosińskiego – cenionego operatora filmowego. Poznali się już w 1976 roku na planie "Człowieka z marmuru", jednak ich ścieżki splotły się na poważnie nieco później. Zakochani wzięli ślub w 1981 roku i doczekali się dwóch synów: Adama i Jędrzeja. Ich małżeństwo trwało niemal 27 lat – aż do śmierci Edwarda z powodu raka płuc w styczniu 2008 roku.
Krystyna Janda o Edwardzie Kłosińskim. "Byliśmy bardzo blisko do końca"
Od śmierci Edwarda Kłosińskiego minęło 17 lat, ale rany wcale się nie zagoiły. Jak przyznała Krystyna Janda w podcaście Anny Puśleckiej "Gdy nikt nie patrzy", nawet w ostatnich chwilach choroby wierzyła, że jej ukochany będzie dalej żył.
Trudno mi o tym mówić. Byliśmy bardzo blisko do końca, w związku z tym nie było żadnej bariery między nami. Szczerze mówiąc, do końca nie wierzyłam, że umrze. Jestem chorobliwą optymistką i mnie się wydawało, że to będzie trwało. Niech to tak trwa, że on leży, będzie słaby, ale niech będzie przy nas. Niestety, skończyło się inaczej – wyznała.
Gwiazda "Mefisto" opisała ogromną miłość, jaką darzył ją wybranek. Zapytana o to, czego ją nauczył, odpowiedziała:
Kochał mnie, przede wszystkim. Miałam przy sobie kogoś, kto bardzo lubił, jak grałam. Uważał, że jestem największą aktorką na świecie. Mówił: "wchodzisz, blask, za tobą ciemność". To jest dla kobiety stałym reflektorem, świecącym na nią.
"Był człowiekiem nadzwyczajnym przez to, że nie lubił na siebie zwracać uwagi. Był racjonalistą, był spokojny. Wszystko potrafił zrelatywizować – nie było takiego nieszczęścia, którego nie mógł nam wytłumaczyć. Nauczył mnie skromności, pokory. Był wielkim artystą. Robił film za filmem, w Ameryce, w Niemczech, w Szwajcarii" - dodała.
Janda zdradziła też, że w ich domu o pracy się nie rozmawiało – wszystko przez wzgląd na dzieci, których małżonkowie nie chcieli zamartwiać problemami. Podkreśliła, że mąż zaszczepił w niej dystans, a przed jego obiektywem czuła się jak ryba w wodzie.
Często razem pracowaliśmy, uwielbiałam, jak mnie fotografował... Mam dwóch synów, to jest najważniejsze – dowiedzieliśmy się.
CZYTAJ TAKŻE: Krystyna Janda zakochała się na zabój w studencie z Węgier. "Wcale nieprzystojny, niski, grubawy"