Hanna Lis o walce z okrutną chorobą. Pierwszy raz opowiedziała tak szczerze o horrorze, który przeżyła
Hanna Lis nie lubi mówić publicznie o swoim życiu prywatnym i sprawach dotyczących zdrowia. Chroni też prywatność swoich dzieci i oddziela grubą kreską show-biznes od tego, co dzieje się za zamkniętymi drzwiami jej domu. Tym razem postanowiła jednak zrobić wyjątek od żelaznej zasady - wszystko by ostrzec swoje fanki przez tragicznymi konsekwencjami ignorowania swojego stanu zdrowia i lekarzami, którzy bagatelizują problem.
W emocjonalnym poście na Instagramie Lis zdradziła, że cierpiała na endometriozę. Jak wyjawiła, choroba "obdarowała" ją latami bólu i cierpienia, a lekarze zupełnie nie reagowali:
Miałam oczywiste symptomy od kiedy skończyłam 16 lat. Bywało, że "leczyli" zastrzykami z opioidów, żebym mogła przetrwać "te dni". Wybitny ginekolog nie zareagował, gdy kolejna ciąża, okazała się nierówną walką z własnym organizmem. Dopiero, gdy po drugim cesarskim cięciu pojawiły się, trzymając sie terminologii lekarskiej, „zmiany lite”, ktoś wreszcie wpadł na to, ze to może być endometrioza. I dalej nic.
Jak wyjawiła, lekarz nie chciał podjąć się leczenia, które uznał za zbędne:
„Nie będziemy oszpecać pięknego brzuszka, to nic groźnego”, powiedział lekarz zapytany, czy nie można tego po prostu wyciąć. Wiec męczyłam się przez kolejnych kilka lat. Ból rano, ból wieczorem, ból w nocy. Kiedy wreszcie wzięto mnie na stół, było już za późno na laparoskopię. Operacja, w pełnej narkozie, trwała blisko 3 godziny. A rekonwalescencja po niej 2 miesiące. Bo ktoś kiedyś pokpił sprawę. Dziś jestem zdrowa. Od 10 lat żyję bez bólu. Miałam też fenomenalne szczęście, że choroba nie odebrała mi szansy na macierzyństwo - wyjawiła
Czym dokładnie jst choroba, na którą cierpiała Hanna? Endometrioza, czyli gruczolistość macicy, to choroba polegająca na tym, że komórki błony śluzowej macicy nie opuszczają organizmu w trakcie miesiączki - zamiast tego wędrują w głąb. Torbiele, stany zapalne i zrosty, które powstają z czasem, mogą doprowadzić do niepłodności. Dobrze, że Lis udało się uniknąć tego przykrego efektu ubocznego.
A wy? Badacie się regularnie?