Zdjął spodnie i wypiął się na publiczność? 25 lat później wydał książkę, w której wszystko wyjaśnił
17.01.2024 18:40, aktual.: 17.01.2024 18:52
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Czesław Niemen to nietuzinkowy artysta. Jedni go kochali, inni nienawidzili. Nie ulega jednak wątpliwości, że pozostawił po sobie niezwykły dorobek artystyczny. W swojej karierze miał też wielki skandal. Musiał sądzić się z Radomskiem.
Wykonawca "Dziwny jest ten świat" i "Snu o Warszawie" zaliczył kiedyś wielki skandal, który wyjaśniać musiał sądownie. Całą sprawę dwadzieścia pięć lat później Czesław Niemen opisał w książce, by nikt o tym nie zapomniał.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Czesław Niemen wypiął się na publiczność?
W lutym 1972 roku w Radomsku doszło do niezwykłego procesu. Czesław Niemen i Silna Grupa pod Wezwaniem pozwała Romana Cieleckiego, lokalnego dziennikarza i nauczyciela.
Pozwany napisał bowiem artykuł, w którym opisał dokładnie występ Silnej Grupy pod Wezwaniem w powiatowym domu kultury. W felietonie zaś jak byk stało, że Kazimierz Grześkowiak był pijany, dwa razy zapomniał tekstu, a śpiew przerywał chrypliwą czkawką. Autor tekstu oburzony był też słowami jednego z utworów artystów ("Cicho wszędzie, głucho wszędzie, czy tak k... wszędzie będzie?"). Narzekał na chałturzenie artystów. Artykuł opatrzony był karykaturalnymi rysunkami.
To jednak nie wszystko, kolejny fragment artykułu dotyczył bowiem Czesława Niemena.
Szkoda, że oszczędzono młodzieży widoku Niemena, który po swoim ostatnim występie w Radomsku - już przy zasuniętej kurtynie - ściągnął spodnie i wypiął się na publiczność. Może widok idola z gołym tyłkiem pozbawiłby nastolatków złudzeń? - pytał retorycznie dziennikarz.
Całe Radomsko oburzyło się wraz z dziennikarzem. Felieton przedrukowywały także ogólnopolskie gazety, a sława nieprzyzwoitego czynu Niemena zataczała coraz szersze kręgi.
Ukarać nieodpowiedzialnych uweselaczy, utalentowanych wydrwigroszów, zadufanych zbytnio w swój rozgłos" - pisała "Trybuna Robotnicza" z Katowic.
Ministerstwo Kultury na pół roku zawiesiło koncerty Silnej Grupy pod wezwaniem. Wszystko wyglądało naprawdę poważnie.
Czesław Niemen nie zapomniał o procesie.
Okazało się jednak, że dziennikarz nie pofatygował się nawet osobiście na koncert. O tym, co się wydarzyło, usłyszał od lokalnych dygnitarzy, którym koncert nie przypadł raczej do gustu. Szybko okazało się, że ani nie miało miejsce zdjęcie spodni, ani nie chodziło o wypięcie się w stronę publiczności. Dobre imię Niemena zostało ocalone.
Wśród zeznających znajdował się na przykład elektryk, zatrudniony podczas koncertu.
Elektryk: - Z chwilą zasunięcia się kurtyny Czesław Wydrzycki wykonał głęboki ukłon w stronę zespołu. Ubrany był w zielony kubraczek, który w momencie ukłonu uniósł się do góry. Ukłon, który złożył Czesław Wydrzycki był bardzo głęboki i wydawał mi się trochę dziwny.
Niemen: - To był bardzo głęboki ukłon, zawsze tak się kłaniam zespołowi.
Elektryk: - Podniósł kubraczek ręką do tyłu.
Niemen: - Kubraczek był krótki i bez udziału ręki mógł się podnieść do góry.
Niemen w trakcie procesu zeznawał:
Nie każdy musi aprobować moje występy. Uważam, że przyczyną zamieszczenia tego artykułu było kołtuństwo, głupota i mentalność drobnomieszczańska.
Ostatecznie dziennikarz musiał przeprosić zarówno Czesława Niemena, jak i Silną Grupę Pod Wezwaniem. A sam Niemen nie zapomniał o tych wydarzeniach. W 1997 roku w "Gazecie Radomszczańskiej" spisał swoje wspomnienia, a następnie wydał je w wersji książkowej, aby nikt nie zapomniał, jak dorobiono mu rogi, czy raczej zdjęto mu spodnie.
Dziś mija 20 lat od śmierci artysty. Brakuje Wam Niemena na scenie?