Menadżer opisuje ostatnie chwile Krzysztofa Krawczyka: "Z minuty na minutę było coraz gorzej". Serce pęka
Krzysztof Krawczyk nie żyje. Zmarł w szpitalu po tym, jak zasłabł w domu, gdzie spędzał swoje, jak się okazało, ostatnie święta z rodziną. Jak wyglądały? Słowa Andrzeja Kosmali, przyjaciela i menadżera gwiazdy wzruszają.
Ostatnie święta Krzysztofa Krawczyka
Krawczyk przerwał występy z powodu pandemii. Przyjął szczepionkę na COVID-19 i wydawało się, że lada moment wróci do zawodowych aktywności, wówczas media obiegły informacje o tym, że Krzysztof ma koronawirusa i trafił do szpitala. Te niepokojące wieści przekazano na Facebooku artysty, gdzie pojawił się oficjalny komunikat w tej sprawie:
Kochani! Niestety i mnie dopadł COVID. Jestem w szpitalu. Muszę podjąć walkę, jeszcze jedną w moim życiu walkę! Nie wiem jak będzie z moją Ewą, która jeszcze nie ma wyniku, ale jest na kwarantannie w domu. Milknę. Nie oczekujcie żadnych wiadomości ode mnie. I proszę nie nękajcie moich bliskich. Mogę tylko Was prosić o modlitwę!
Kiedy Krzysztof Krawczyk przebywał w szpitalu, do końca nie było wiadomo, czy na Wielkanoc zostanie wypuszczony do domu. Okazało się, że jego stan jest na tyle dobry, że lekarze wyrazili zgodę.
Kochani! Jestem w domu! Do mojej sypialni wpadają dwa promyki słońca: wiosenny przez okno i Ewunia przez drzwi. Dziękuję za modlitwę i życzenia! Zdrowia wszystkim życzę, nie dajmy się wirusowi! - napisał w Wielka Sobotę Krawczyk.
Andrzej Kosmala zdradził, że Krzysztof czuł się dobrze i cieszył świętami wśród bliskich.
Czuł się bardzo dobrze. Razem z żoną cieszyli się wspólnymi świętami, podzielili się jajkiem. Zarówno w sobotę jak i w niedzielę był w dobrej formie – mówił w SE.
W poniedziałek rano Krawczyk nagle zaczął słabnąć. Ewa wezwała pogotowie.
Krzysztof tracił przytomność. Z minuty na minutę było coraz gorzej. Na koniec nie było z nim kontaktu, był nieświadomy – dodał Kosmala.
Chociaż Krawczyk wygrał walkę z koronawirusem, jego organizm był bardzo osłabiony. Zmagał się z innymi chorobami, które w niedzielę dały o sobie znać:
Krawczyk miał kilka chorób współistniejących. Od pewnego czasu miał problemy z sercem, a dokładnie migotanie przedsionków. Miał również problemy z płucami i oddychaniem – wylicza pan Andrzej.
Żona Krzysztofa Krawczyka wiadomość o śmierci przyjęła z wielkim bólem. Ewa, która jeszcze kilka dni temu tryskała optymizmem na wieść o powrocie męża do domu i jego wygranej walce z covidem, w poniedziałek pogrążyła się w żałobie:
Teraz nie może uwierzyć, w to, co się stało. – Ewa jest w szoku. Wierzyła, że Krzysztof wróci do zdrowia – kwituje Kosmala.
Menadżer wyznał także że wie, iż Ewa, która była wielką miłością Krawczyka, zdążyła się pożegnać z mężem. O wszystkim powiedział w rozmowie z Faktem:
Dla mnie to ogromny szok. Niestety to prawda, Krzyś nie żyje. Dostałem telefon od zapłakanej Ewy tuż przed 17.00. Wiem, że zdążył się pożegnać z Ewunią.
Problemy Krzysztofa Krawczyka ze zdrowiem
Problemy Krzysztofa Krawczyka ze zdrowiem zaczęły się już lata temu. 28 czerwca 1988 uległ poważnemu wypadkowi samochodowemu koło Buszkowa, w którym odniósł poważne obrażenia – miał pękniętą żuchwę, uszkodzone kości policzkowe, złamaną szczękę, centralne zwichnięcie stawu biodrowego i złamaną nogę. Wkrótce nawiązał bliską znajomość z chirurgiem Maciejem Świtońskim, który podjął się m.in. operacji jego twarzy. Na scenę wrócił 10 lutego 1989 roku.
W 2016 roku wyraźnie podupadł na zdrowiu. Artysta przeszedł operację biodra i chorował na serce. Destrukcyjny wpływ na jego organizm miało z pewnością uzależnienie od leków. Kilka lat przed śmiercią przyjął ostatnie namaszczenie.
Cierpię na różne choroby, w tym dość uciążliwą arytmię serca i już kilka razy prosiłem tych księży o sakrament namaszczenia chorych. Ludzie często kojarzą ten sakrament z ostatnią drogą, z łożem śmierci. Nie wiedzą, że można o niego poprosić w strapieniu, w sytuacji, gdy jest się chorym, aby Pan nas umocnił, podźwignął z naszej słabości – wyznał w rozmowie z katolickim portalem Aleteia.org w 2016 roku.
Krzysztof Krawczyk miał 74 lata.