Jacek Borkowski po raz pierwszy tak szczerze opowiedział jak radzi sobie po śmierci żony
To, co spotkało Jacka Borkowskiego i jego bliskich na początku roku brzmi jak tragiczny scenariusz filmowy. Niespodziewanie artysta musiał pożegnać swoją ukochaną. Magdalena Gotowiecka przegrała walkę z ostrą białaczką.
Choroba zaatakowała nagle w święta Bożego Narodzenia. Niespełna 3 tygodnie później Magdalena odeszła. Tym samym Jacek został sam z trójką dzieci - Jackiem, Magdą i Karoliną z poprzedniego związku. A jak dzisiaj, po dwóch miesiącach od śmierci żony czuje się aktor?
Nie wpadłem w depresję, jakoś sobie radzę. Nie zostałem sam, mam dzieci, które potrzebują mojego wsparcia. Nie mogę więc pozwolić sobie na słabość. Nie pogrążam się w rozmyślaniu, nie gryzę paznokci. Musze pilnować, żeby dzieci nie wpadły w zapaść, muszę dawać sobie radę lepiej niż one, bo nie mam alternatywy. - zdradził w "Twoim Imperium"
Chociaż aktor ma mocną psychikę zdarzają mu się gorsze dni:
Nie należy od nich uciekać, trzeba dać sobie z nimi radę. Gdy przychodzi gorszy dzień, należy się z nim zmierzyć. Ostatnio postanowiłem z dziećmi, że napiszemy list do żony. Poskutkowało. Część żalu została wyrzucona na zewnątrz, dzięki temu coś w nas pękło i zrobiło nam się lżej. Tak oswajamy traumę po jej stracie.
A jak radzą sobie bez mamy dzieci? Czy zadają swojemu tacie trudne pytania?
Nie muszą ich zadawać, bo ja na początku choroby żony z pełną świadomością, o wszystkim je informowałem. Nic nie było przed nimi ukrywane, wiedziały o wszystkim, co się dzieje. Mówiłem Magdzie i Jackowi, że z mamą jest źle, ponieważ wyznaję zasadę, że dzieci nie wolno okłamywać, tworzyć na ich użytek jakiejś fantastycznej, niezgodnej z prawdą rzeczywistości. Nie doznały więc wielkiego szoku, chociaż sytuacja wszystkich nas zaskoczyła.
Okazuje się, że rana po stracie żony wciąż jest świeża i aktor nie jest jeszcze gotów by odwiedzić ją na cmentarzu:
Jeszcze nie, za wcześnie. Zbyt boli
Życzymy aktorowi siły w ciężkich chwilach.