28 lat temu partner zamordował córkę Eleni. Gwiazda udzieliła poruszającego wywiadu. Jak dziś wygląda jej życie?
Eleni zna chyba każdy. Piosenkarka greckiego pochodzenia nie schodziła z list przebojów w latach 80. i 90. Artystka pomimo ogromnej kariery muzycznej i sukcesu jaki odniosła, nie miała udanego życia prywatnego. W 1994 roku zamordowano jej jedyną córkę, 17-letnią Afrodytę. Dziewczyna zginęła z rąk własnego chłopaka, podczas jednej z kłótni. Mężczyzna wywiózł ją do lasu i tam zastrzelił. Od tragicznego zdarzenia minęło już 28 lat.
Pod koniec XX wieku śmiercią tragiczną nastolatki żyła cała Polska. Był to temat numer jeden wszystkich serwisów informacyjnych i na czołówkach gazet. Media na bieżąco informowały o postępach w śledztwie. Udało się ustalić, że Afrodytę zamordował Piotr G. Wpadł on w furię po tym, gdy dowiedział się, że jego związek z piękną brunetką nie miał już przyszłości.
Wywiózł ją w las, 180 kilometrów od Poznania, i tam tego dokonał. (…) To była miłość zaborcza, która doprowadziła do tragedii – wyznała po latach Eleni.
Mężczyzna otrzymał wyrok 25 lat pozbawienia wolności. Opuścił jednak zakład karny wcześniej. Obecnie mieszka w Berlinie pod zmienionym imieniem i nazwiskiem.
Jak zmieniło się życie Eleni po śmierci córki Afrodyty?
Eleni w wielu wywiadach podkreśla, że tylko dzięki wierze w Boga udało się jej pogodzić ze śmiercią ukochanego dziecka. Kobieta wyznała, że wybaczyła mordercy córki i dziś stara się żyć normalnie:
Gdybym nie wybaczyła, nie żyłabym.
Pomimo upływu lat, piosenkarka wciąż pamięta o zmarłym dziecku. Gdy ma gorszy dzień i dopada ją smutek, idzie do pokoju Afrodyty, w którym nie zmieniło się nic od 1994 roku:
Przychodzę, siadam i jestem blisko niej. Jest obecna w moim życiu bardzo mocno. To doświadczenie pozwoliło mi jeszcze bardziej dotknąć wielkiej Bożej miłości i poczuć, że nie jestem sama, że Stwórca jest razem ze mną.
Wokalistka ma jeszcze jeden sposób na zwalczenie smutku. Gdy jest już naprawdę źle, zapala świeczkę z myślą o zmarłej córce. Piosenkarka pilnuje, żeby ogień nigdy nie zgasł, tak jak pamięć o Afrodycie.