Natalia Jakuła pokazała TWARZ syna! Przyznała się, że dopadł ją baby blues: "Nie chcę straszyć bezdzietnych dziewczyn, ale...". Odważnie
Miesiąc temu na świat przyszedł syn Natalii Jakuły i Tomasza Iwana. Od tego momentu modelka na bieżąco relacjonuje, co dzieje się w jej życiu. Chętnie dzieli się zdjęciami małego Wiktora i opowiada o urokach macierzyństwa. W końcu zdecydowała się pokazać twarz noworodka.
Liczne zachwyty fanek poniekąd ostudził wpis towarzyszący czarno-białej fotografii. Natalia Jakuła przyznała się bowiem, że dopadł ją syndrom baby blues, czyli smutek poporodowy.
Natalia Jakuła o baby blues
O swoich przejściach po urodzeniu dziecka Natalia podzieliła się z przyszłymi mamami na swoim blogu. Ze szczegółami opisała pierwsze dni po porodzie:
Nie chcę straszyć bezdzietnych dziewczyn, ale sama się nie spodziewałam, że problem jest tak powszechny, aż sama go nie doświadczyłam i nie zaczęłam pytać koleżanek. Nagle okazuje się, że prawie każda miała niezłą karuzelę emocji! Nikt nie chwali się tym publicznie, bo i nie ma czym. (...) Mój baby blues to na szczęście pestka. Uratowało mnie wiosenne słońce, wsparcie rodziny, łaskawa fizjologia i wiara, że hormony same się wkrótce uspokoją. Mimo to, nastrój zmieniał się niczym pogoda nad Bałtykiem. Raz słońce, raz burza z piorunami. A miało być tak pięknie.
Wydawać mogłoby się, że gwiazda czuła się rewelacyjnie w nowej roli. Publikowała mnóstwo pięknych zdjęć, niemalże codziennie rozmawiała z internautami opisując, co aktualnie dzieje się w życiu jej i dziecka. W życiu codziennym nie wyglądało to jednak aż tak kolorowo:
Słodki dzidziuś to samo szczęście, więc, o co chodzi? Powodem jest strach przed nową sytuacją ciągłej opieki nad dzieckiem, burza hormonów w połogu, czasem nieakceptacja swojego wyglądu, brak wsparcia, straszne zmęczenie, brak czasu dla siebie. Przecież zawsze robiłam co chciałam, a teraz nie ma go nawet na porządne śniadanie, bo dziecko ma pierwszeństwo i trzeba się nim zająć. Zanim zabiorę się za śniadanie już pora obiadu i tak w kółko.
Natalia opowiedziała też o stresie towarzyszącym jej przy pierwszych wspólnie spędzonych chwilach na spacerze:
Jeszcze większym stresem było wyjście z Małym z domu. Czy wszystko zabrałam? Czy nie będzie płakał? A co, jeśli zabraknie mi pieluch albo zaleje ubranko? Nagle człowiek sobie uświadamia, że do końca życia jest związany fizycznie i psychicznie z istotą, którą z premedytacją sprowadził na ten świat, więc musi jej zapewnić wszystko, co najlepsze, czyli 100% siebie…
Podziwiamy WAG za odwagę. Na pewno opublikowanie takiego wpisu nie było łatwe.