Takiego wydania "Kropki nad i" jeszcze nie było. Największe gwiazdy wspominały Korę, łzy cisną się do oczu
Śmierć Kory wstrząsnęła całym krajem. Odeszła wokalistka i poetka ceniona przez całe środowisko artystyczne, którą kochali fani polskiej muzyki. Olga Sipowicz zmarła 28 lipca nad ranem, po pięciu latach przegrała niesprawiedliwą walkę z nowotworem. 8 sierpnia na Cmentarzu Wojskowym na Powązkach w Warszawie do grobu złożono prochy artystki.
W ostatniej drodze towarzyszył jej tłum przyjaciół, wśród nich nie zabrakło największych osobistości ze świata mediów. Część z nich wspominała Korę w szczególnym wydaniu Kropki nad i. W programie Moniki Olejnik o wokalistce legendarnego Maanamu opowiedzieli: Zbigniew Hołdys, Milo Kurtis, Muniek Staszczyk i Artur Rojek.
Jaka Kora była prywatnie?
Gwiazdy wspominają Korę w "Kropce nad i"
Artur Rojek swoją opowieść o Korze rozpoczął od wspomnień dotyczących występów z grupą Myslovitz. Gwiazdor przyznał, że pierwszą piosenką, którą zagrali na próbie był słynny Krakowski spleen:
Myślę, że historia cały czas krąży. To, co pisała Kora, doskonale odpowiadało temu, co się działo kiedyś, jak i odpowiada temu, co się dzieje dzisiaj i będzie odpowiadało temu, co się zadzieje za chwilę. Myślę, że zawsze będziemy mieć sytuacje, w których jej słowa, które stały się słowami ponadczasowymi, tak jak słowa wielu wykonawców, których słuchamy dzisiaj, pomimo tego że minęło 30, 40 lat - doskonale sprawdzają się w dzisiejszych czasach. (…) Miała w sobie silny bunt, była mocno niezależna. Zawsze podkreślała, że jest dla siebie panią losu. Wszystko miała pod kontrolą – skwitował Rojek.
Artur pięknie uzupełnił komentarz Muńka Staszczyka, który nazwał Maanam zespołem "europejskiego formatu gotowym zawładnąć rynkiem w Europie":
Kora podniosła poziom tekstów. Była pełna wolności. Nie znosiła hipokryzji, serwilizmu, propagandy – stwierdził Staszczyk, na co Rojek odparł: Ona była taka w stosunku do wszystkiego, nie tylko do takich dużych tematów, ale także tych codziennych. To, jak ją zapamiętałem, jak o czymś opowiadała, to robiła to w taki mocny, zdecydowany sposób, jakby coś było naturalną rzeczą, że tak musi być, a nie inaczej. W czym, oczywiście, miała totalną rację.
Zbigniew Hołdys przypomniał spektakularny sukces Kory na festiwalu w Opolu w 1980 roku, kiedy zaśpiewała Boskie Buenos. Od tego momentu jej przygoda z muzyką zaczęła się na dobre:
Wyskakuje na krótko obcięta dziewczyna, która takim dziwnym, kocim krokiem porusza się po scenie. Mimo że mieliśmy poetów wspaniałych, piszących teksty, to wystrzał jej, także literacki, to był strzał kompletnie z innej planety. Mnie zaczęło bić mocniej serce, bo zobaczyłem, że ktoś wytrychem otworzył drzwi i możemy wbiegać.
Z kolei Milo Kurtis, który Korę znał najdłużej, bo jeszcze z czasów, gdy nie śpiewała w Maanamie i nosiła panieńskie nazwisko Ostrowska, zaznaczył, że nawet w PRL-u "była kolorowym ptakiem":
Dla nas ten PRL był kolorowy. Nie był szary. Dla kogoś z zewnątrz może był szary, ale żyliśmy tylko wśród kolorowych ludzi w tej komunie w Ożarowie, gdzie mieszkaliśmy. Tam Kantor przyjeżdżał, Grotowski i tak dalej. (…) To, o czym Kora śpiewała, to się dzieje od tysięcy lat i jeśli przetrwamy, będzie działo się przez kolejne setki lat. Ona po prostu to opisywała.
Kora zmarła w wieku 67 lat. Jej dyskografię zamyka pokryty złotem album Ping Pong wydany w 2011 roku.