Matka Tomasza Komendy dwukrotnie targnęła się na życie. Za każdym razem ktoś ją uratował... Kim jest Teresa Klemańska?
Tomasz Komenda został w 2004 roku skazany na 25 lat więzienia za zabójstwo i gwałt. Jak się okazało po latach, był niewinny. Uniewinniono go i wypuszczono z więzienia. Za 18 lat, które niesłusznie spędził w celi, otrzymał 12 milionów zł zadośćuczynienia i 811 533 zł odszkodowania.
W tym tygodniu napisaliśmy o napiętych relacjach Tomka z resztą rodziny. Jego mama Teresa Klemańska w nowym wywiadzie ujawniła, że zupełnie straciła kontakt z synem.
Dopóki mieszkał z nami, było wszystko okej. Teraz Tomek ma złych doradców. Jest pod wpływem Maćka, który nim steruje. To, co się stało z Tomkiem, to jest jego zasługa. Zobaczymy, jak daleko dojdzie. Spełnia marzenia wszystkich, tylko nie swoje. Zniknął. Więcej telefonu od nas już nie odebrał. Mój syn okazał się tchórzem. Nawet nie potrafił się z nami pożegnać – pożaliła się Onetowi, który wyjaśnił, że przywołany Maciek to po prostu Gerard, czyli najstarszy syn Teresy z drugiego małżeństwa.
Warto przyjrzeć się, kim jest Teresa Klemańska i przez co w życiu przeszła.
Kim jest matka Tomasza Komendy?
Pani Teresa nie miała łatwo już od dzieciństwa. Jej ojciec pastwił się nad rodziną, przez co spała z tasakiem w łóżku.
Spałam z tasakiem, bo bałam się, że będzie nas bił. Musiałam przede wszystkim bronić siostry i mamę. Ojciec pił, matka pracowała na trzecią zmianę. Pewnego dnia ojciec przyszedł pijany w nocy, zaczął nas wyzywać. Nie wytrzymałam już i uderzyłam go. Miałam 12 lat – otworzyła się na łamach książki "Walka przez łzy" Grzegorza Głuszaka.
Przemocowcem okazał się również jej pierwszy mąż. Gdy jeszcze była w ciąży z Tomkiem, uciekła od niego. Jakiś czas później poznała drugiego męża, Mirosława Klemańskiego, którego nazwisko nosi. Z nim doczekała się dwóch synów: Krzysztofa oraz Piotra.
Rodzinną sielankę przerwała tragedia, jaka spotkała Tomasza. Po niesłusznym oskarżeniu i skazaniu syna Teresa zupełnie się załamała. Doszło nawet do prób samobójczych.
Chciałam z okna skoczyć. Mąż mnie złapał, a już stałam w oknie. Okno nie chciało się otworzyć. Podwójna szyba była, musiałabym ją najpierw wypchnąć. Rodzina mi wtedy wytłumaczyła, że oni tu są i że ja też mam być. Później zaparłam się w sobie, że muszę dla niego żyć – mówiła o pierwszej z nich w rozmowie z portalem Misyjne.pl.
Innym razem zostawiła list pożegnalny i próbowała się otruć tabletkami. Na szczęście uratował ją syn, o czym opowiedziała w programie Uwaga na antenie TVN.
To właśnie matka najdłużej stała przy Tomku i doprowadziła od jego uniewinnienia. Nie pozostaje nic innego, jak trzymać kciuki za to, aby relacje w rodzinie w końcu uległy poprawie.