Kamil Durczok ujawnił sekrety romansu ze swoją podwładną! "Miałem do tego prawo"
Dziennikarz właśnie zaczął promować swoją książkę "Przerwa w emisji", której premiera ma się odbyć już na początku listopada 2016 roku. Były szef "Faktów" TVN w swojej biografii pisze m.in o rozstaniu z żoną Marianną Dufek-Durczok w 2011 roku i związaniu się ze swoją współpracownicą. W wywiadzie dla magazynu "Viva" uchyla jednak rąbka tajemnicy mówiąc:
Nie jest tajemnicą, piszę o tym w książce, że rozstałem się z moją żoną. Miałem prawo do tego, żeby związać się z kimś innym. Przez pół roku planowałem bardzo poważnie dalszą część swojego życia z kobietą, która pracowała w moim zespole. Ale to żaden dowód na molestowanie. Po prostu spotkali się ludzie. Moja była firma jest pełna takich związków. Z moim szefem na czele.
Po kilku latach Kamil Durczok znów zbliżył się do swojej żony, a ta pomagała mu, kiedy miał trudny okres i został oskarżony o molestowanie swoich pracownic:
Gdy ja się rozsypałem, gotowała obiad i mówiła: „Dziś jest wtorek. To jest obiad. Tylko to się liczy. A jutro będzie środa. Jutro się nią zajmiemy". Powiedzmy tak, jesteśmy sobie nadal bardzo bliskimi ludźmi. Nie chcę i chyba nie mam prawa omawiać rodzaju zależności, które nas łączą.
Zebrał się również na szczere wyznanie dotyczące rozpadu jego małżeństwa i tego, kto zawinił:
Jeśli gdziekolwiek miałbym szukać winy, to wyłącznie po swojej stronie. Dlatego, że to ja prowokowałem, ja odreagowywałem telewizję i stresy.
Dzisiaj gwiazdor nie ukrywa, iż dawna praca to dla niego przeszłość i za nią nie tęskni:
Żyłem w złotej klatce. Miałem auto za pół miliona, zarabiałem straszne pieniądze, robiłem to co uwielbiałem. A równocześnie toczył się proces zniechęcenia do tego wszystkiego.
Za procesy sądowe, które odbyły się dotychczas przeciwko tygodnikowi "Wprost" zapłaciła żona Durczoka, a on przyznaje ile straciła:
Na razie nie tyle ja, ile moja żona, straciliśmy kilkaset tysięcy złotych bo tyle kosztowały wpisy sądowe.
Jeśli wszystko pójdzie po ich myśli, uda im się wygrać sprawę, a wyrok się uprawomocni, wtedy będą mogli liczyć na odszkodowanie w wysokości 500 tyś zł!:
To ogromna kwota. Pokryje wpisy, które musieliśmy wpłacić, i pozwoli też zwrócić część kosztów, które przez półtora roku ponosiłem, chociażby tylko jeżdżąc do Warszawy na procesy. Trochę zostanie. Ale tak naprawdę przez moment nie liczyłem na pieniądze, których żądałem w procesach.
Wygląda na to, że po całym zajściu dziennikarz i jego była żona bardzo się do siebie zbliżyli i na nowo zaczęli wspólne życie, jednak czy to wystarczy aby oczyścić go ze wszystkich postawionych mu zarzutów i zaleczyć rany? Co na to poszkodowane, które zeznawały przeciwko szefowi podczas przesłuchań w sądzie, jak i wewnętrznych w stacji.