Zmiażdżony przez internautów Jacek Kawalec kaja się w „DDTVN” po fatalnym debiucie z Budką Suflera. Winę zrzucił… na WOŚP
Tysiące fanów ze zdziwieniem przyjęło powrót Budki Suflera. Nowym frontmanem grupy został aktor i prezenter Jacek Kawalec, znany m.in. z Rancza i Randki w ciemno. Wielbiciele zespołu nie kryli oburzenia. Również Krzysztof Cugowski krytycznie odniósł się do działań Kawalca i reszty ekipy. Określił je nawet mianem smutnego „demolowania legendy”.
Część internautów sugerowała, by jednak wstrzymać się z krytyką zmian w Budce Suflera do pierwszego koncertu z Jackiem Kawalcem. Ten miał miejsce 30 stycznia podczas 30. finału Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy w Legnicy. Aktor wziął na warsztat flagowe hity grupy. Uczestnicy wydarzenia mogli posłuchać nowych wersji kilku absolutnych przebojów zespołu.
Całe show można było oglądać na żywo w internecie. Pod zapisem wideo z transmisji nie brakuje krytycznych ocen. Widzowie nie oszczędzili Budki Sulfera i samego Kawalca. Piszą, że są świadkami zabójstwa legendy, a występ reaktywowanej grupy określili mianem „cyrku”. Nowy frontman odniósł się do tych zarzutów w Dzień dobry TVN.
Jacek Kawalec reaguje na krytykę. Co powiedział?
Kawalec w rozmowie z Marcinem Prokopem i Dorotą Wellman powiedział wprost, że nie wszystko poszło z jego planem, a on sam miał zbyt mało czasu na próby.
Wiadomo, że koncerty WOŚP rządzą się spontanicznością. Trochę wcisnąłem pedał gazu za mocno, ale wiem, jak poprawić błędy. To był dla mnie rzut na głęboką wodę – wyjaśnił.
Ostatnio wokalista tłumaczył się w podobny sposób w rozmowie z Plejadą.
W trakcie koncertu reakcje publiczności były wspaniałe. To, co widownia słyszała na sali, było w takich proporcjach dźwiękowych, jakie powinny być na koncercie. (...) Tak bywa na koncertach organizowanych dla WOŚP, w których chodzi przede wszystkim o energię, ideę, a nie o jakość dźwięku – powiedział wtedy.
I dodał, że jest w stanie skorygować fałszywe tony:
Pierwszy raz mogłem usłyszeć siebie, jak brzmię z zespołem i teraz będę w stanie korygować swoje błędy, natomiast na pewno nie ma dramatu pod tym względem. Wiem, że trochę emocje mnie poniosły i momentami za dużo dołożyłem do pieca, a ponieważ aparat głosowy mam, jaki mam, to kiksy miały prawo się pojawić, ale to wszystko jest do skorygowania
Myślicie, że to tylko tylko pojedyncza wpadka i odtąd będzie już tylko lepiej?