Beata Tadla przyjęła ostatnie namaszczenie. Jej wyznanie o walce z chorobą łamie serce: "Byłam nieprzytomna, podłączona do aparatury"
Beata Tadla to jedna z najbardziej rozpoznawalnych polskich dziennikarek, która od kilku dekad robi karierę w branży. Gwiazda od niemal samego początku absorbującą pracę łączy z macierzyństwem. Z małżeństwa z Radosławem Kietlińskim ma syna Jana, który w tym roku skończył 22 lata. Okazuje się, że po jego narodzinach doszło do dramatu.
Beata Tadla boi się o syna
Beata jakiś czas temu w rozmowie z naszą reporterką opowiedziała o tym, jak jej syn pomagał na Ukrainie w czasie wojny, i jak bardzo drżała o niego za każdym razem, gdy tam jechał.
Oczywiście, że boję się o mojego syna w każdej minucie, kiedy jest w Ukrainie. Ale też wiem, że jest bardzo spełniony, że jest to coś, w co angażuje się całym swoim sercem, organizmem, chociaż czasem organizm mówi nie. Mój syn sprząta ukraińskie wsie po bombardowaniach, a także dostarcza pomoc tym, którzy jej najbardziej potrzebują. Jak już mi się wydaje, że wrócił na dłuższy czas, to za chwile melduje, że jest kolejny transport i że jedzie - wyznała Tadla.
Beata Tadla przyjęła namaszczenie chorych
Beata Tadla po wielu latach nieudanych związków w końcu odnalazła miłość. W 2021 roku poślubiła przedsiębiorcę Michała Cebulę, który jest w niej zakochany bez pamięci. Gwiazda nigdy jednak nie zdecydowała się na kolejną ciążę. Wszystko przez trudne przejścia po narodzinach Jana.
Dziennikarka otarła się o śmierć po tym, jak w jej organizmie rozwinęła się sepsa. Zdecydowała się przyjąć namaszczenie chorych (zwane niegdyś ostatnim namaszczeniem).
Po cesarskim cięciu zaczęła się 40-stopniowa gorączka, leżałam pod dwiema kołdrami i drżałam z zimna, natychmiast rozwinęło się obustronne zapalenie płuc. Posłuszeństwa zaczęła odmawiać wątroba, nerki, serce było powiększone, a ciało pokryte wybroczynami. Byłam nieprzytomna, podłączona do aparatury, rodzice przy moim szpitalnym łóżku, noworodek u teściów. Potem ksiądz z namaszczeniem chorych i nieustająca walka o rozpoznanie bakterii. Walka o życie. Trochę to trwało… – wyznała w nawiązaniu do 31. finału Wielkiej Orkiestry Świątecznej.
Beata opowiedziała też o tym, co działo się z nią później i jak długo dochodziła do siebie po chorobie:
Przeżyłam, ale do sił wracałam bardzo długo. Swojego synka mogłam zobaczyć po trzech tygodniach od narodzin. O karmieniu piersią nie było mowy. Trzeba było rehabilitować nawet płuca. Rana po operacji nie mogła się zagoić przez długie miesiące. Rana w głowie przez kilka lat, bo sepsa spowodowała paniczny lęk o życie, strach przed szpitalem i kolejną ciążą – dodała.
O walce z sepsą Beata Tadla opowiadała także reporterce Jastrząb Post.