Beata Kozidrak padła ofiarą napaści! Uciekła w ostatniej chwili
Beata Kozidrak powróciła wspomnieniami do niebezpiecznych sytuacji, których doświadczyła ze względu na swoją popularność. Niektóre z historii mrożą krew w żyłach.
29.01.2024 | aktual.: 29.01.2024 09:39
Beata Kozidrak może pochwalić się sporym doświadczeniem estradowym, wszak od ponad czterech dekad jej piosenki śpiewają miliony Polaków. Wielka kariera i życie na świeczniku ma jednak swoje blaski i cienie. W tej kwestii Kozidrak otworzyła się w swojej biografii "Beata. Gorąca krew", gdzie wyjawiła, że jej życie obfitowało w niebezpieczne sytuacje rodem z filmów akcji.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Beata Kozidrak zaatakowana przez pijanych mężczyzn
Do mrożącej krew w żyłach sytuacji doszło w latach osiemdziesiątych, gdy wokół Bajmu panowało istne szaleństwo. Wówczas zespół uświadomił sobie, że potrzebuje ochrony, nie tylko podczas występów na scenie. Po jednym z koncertów Beata wraz z koleżanką z chórku w drodze do autobusu natknęła się na grupę nietrzeźwych mężczyzn, którzy wyszli z klubu bilardowego i postanowili zaczepić napotkaną piosenkarkę.
Któryś z muzyków powiedział coś w naszej obronie no i się zaczęło... Mieli przewagę liczebną, więc jedynym sensownym rozwiązaniem była szybka ucieczka do busa. Tamci zaczęli walić kijami bilardowymi w karoserię. Jeszcze chwila i poleciałyby szyby. Krzyczeliśmy do kierowcy, żeby natychmiast ruszał, ale sparaliżował go strach - relacjonowała.
Tylko beacie i jej mężowi Andrzejowi Pietrasowi udało się zachować zimną krew w obliczu niebezpiecznej sytuacji.
Andrzej krzyknął: "Na podłogę, wszyscy!", a ja stanęłam nad kierowcą i wrzasnęłam mu do ucha: "Jedziemy, bo nas tu pozabijają!". Oprzytomniał. W ostatniej chwili udało nam się umknąć - stwierdziła.
Katarzyna Kozidrak dostawała listy od neonazistów
To jednak niejedyne chwile grozy, których doświadczyła piosenkarka. Były również takie sytuacje, w których nawet ochroniarze byli bezradni. Kozidrak w swojej autobiografii wyznała, że przed laty była zasypywana dziwnymi listami, w których tytułowano ją "księżniczką". Atmosferę grozy podkręca fakt, że ich autorami byli "jacyś neonaziści", którzy nie tylko wiedzieli o niej praktycznie wszystko, ale również instruowali, jak powinna się zachowywać czy ubierać, jako ich księżniczka. Przed koncertem w Szczecinie jeden z jej "wyznawców" postanowił złożyć jej niezapowiedzianą wizytę w garderobie, napędzając piosenkarce niezłego strachu.
Facet był naprawdę ogromny i łysy, więc szybko zrozumiałam, że mam do czynienia z autorem listów do 'księżniczki'. Żeby się do mnie przebić, pobił dwóch ochroniarzy. A teraz stał przede mną. Zaczęłam piszczeć, wrzeszczeć, wzywać pomocy. A on nic. Wpatrywał się we mnie zachwycony i potulny jak baranek - wyznała.
Co więcej, dostała od niego rzeczy, w których miała pojawiać się na koncertach - podsumowała tłumacząc, że już więcej nie spotkała się z owym mężczyzną.
Gotowy scenariusz na film?