Beata Kawka zerwała z ojcem córki, gdy drugi raz walczyła z rakiem. "Może w ogóle jutra nie będzie"
Beata Kawka wiele w życiu przeszła. Dwa razy walczyła z rakiem, podczas choroby wybrała niezależność i rozstała się z partnerem i ojcem jej córki. Sama mówi, że jej życie to materiał na brazylijską telenowelę.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Rodzice Olgi Bończyk stracili słuch. Ona sama jest niezwykle utalentowana.
Beata Kawka walczyła z rakiem
Aktorka zachorowała w wieku 30 lat. Miała wtedy dużo pracy, choroba spadła na nią znienacka. Gwiazda nie poddała się jednak i zaczęła walczyć o swoje życie i zdrowie.
Pięknie wytłumaczyła mi to Joasia Brodzik. "Wiesz, ten z góry chciał ci dać znak". Ja na to, że mogłam złamać nogę. Asia: "Nie, bo wtedy byś tego znaku nie zauważyła". Czasem myślę, że nowotwór był wynikiem braku harmonii w życiu. Dużo pracowałam - w studiu dźwiękowym, serialu, produkowałam film. Człowiek, gdy ma 30 lat, nie myśli o tym, że trzeba szanować siebie, by trochę zdrowia zostawić na starość. Szybko odpowiedziałam sobie, że to nie kara, tylko grzech zaniechania - wyznała w "Na żywo".
Niedługo potem okazało się, że Beata Kawka ma w piersi guza. Przez kilka miesięcy jednak nie robiła nic z tą diagnozą.
Klasyczne wyparcie. Źle potraktowano mnie w Centrum Onkologii i ten fakt uznałam za dobrą wymówkę, by się nie leczyć i udać przed sobą samą, że guza nie ma. Potem spotkałam pacjentkę, która poleciła mi oddział onkologiczny w szpitalu przy Szaserów. Tam uratowano mi życie. Pierś mam lekko zdeformowaną, ale to nie ma znaczenia.
Joanna Brodzik wyprawiła dla niej imprezę "z okazji nieumierania". Aktorka wyznała, że wsparcie przyjaciół i brak użalania się nad jej losem, pomogły jej stanąć na nogi i iść dalej z podniesioną głową.
Rozstanie Beaty Kawki z partnerem
Ponowna walka ze straszną chorobą, jaką jest rak, zmusiła aktorkę do przemyślenia i przewartościowania swojego życia. Skupiła się wtedy na swoim związku.
Wiele razy rozstawaliśmy się z Marcinem i schodziliśmy. Nie wychodziło nam bycie razem. Nie potrafiliśmy pracować nad naszym związkiem. Parę lat trwaliśmy trochę z przyzwyczajenia, a trochę, żeby córka miała pełną rodzinę - mówiła.
Ostatecznie, gdy walczyła z guzem w piersi, podjęła decyzję o rozstaniu na dobre.
Na decyzję o rozstaniu bardzo wpłynęła moja choroba nowotworowa. Zdałam sobie sprawę, że być może po operacji obudzę się bez piersi, a może w ogóle jutra nie będzie. Wypalał się nam ten związek przez lata. Odrywanie plastra po kawałku bardziej boli niż raz, a porządnie. On próbował ratować związek. Staliśmy się idealną parą. To mnie irytowało, bo przez lata małżeństwa nie zrobił tyle, ile w tamtym czasie. Ale może nie dawałam mu szans? Nigdy go nie obwiniałam. Byłam trudnym partnerem. Taka Zosia Samosia. Nie miał łatwo. Gdy wyszedł z walizkami, płakałam dwa tygodnie, z żalu, że nie było co i jak ratować. Że nie potrafiłam. Ale to ja wybrałam niezależność! - mówi z dumą.