Basia Kurdej-Szatan mówi, do czego doprowadziła nagonka. Szczegóły mrożą krew w żyłach
Basia Kurdej-Szatan w listopadzie 2021 roku zamieściła na Instagramie krótkie wideo, na którym było widać uzbrojonych mężczyzn, przepychających się z kobietami. Jak zasugerowała aktorka, byli to funkcjonariusze polskiej Straży Granicznej, za co poddała ich ostrej krytyce. Wkrótce potem zamieściła oświadczenie, w którym przeprosiła za użycie wulgaryzmów (więcej na Pudelku).
Jestem matką dwójki małych dzieci. Nie jestem w stanie patrzeć na cierpienie, dzieci w szczególności. Nie akceptuję takiego świata i nie zaakceptuję nigdy. Moje emocje, gdy oglądam to nagranie, nie zmienią się… ale przepraszam za niestosowny język i przekleństwa – napisała.
Środowiska prawicowe nie odpuściły artystce słów pod adresem SG. Kurdej-Szatan straciła pracę w TVP, a prorządowe media wytoczyły przeciwko niej ciężkie działa. W końcu sprawa trafiła do sądu, który finalnie zdecydował się umorzyć sprawę.
Basia Kurdej-Szatan o tym, co spotkało ją wskutek nagonki
W rozmowie na kanale "Ładne Bebe" powiedziała, co działo się po nagłośnieniu jej wpisu. Internauci zasypali ją nienawistnymi wiadomościami, zawierającymi pogróżki.
Dostawałam e-maile z pogróżkami, wiadomości na Instagramie. Dużo tego było. Cała ta nagonka... Byłam w "Wiadomościach" pokazywana, prezentowano mój wpis bez kontekstu i tłumaczenia, dlatego tak zareagowałam, bo zareagowałam tak, a nie inaczej, widząc kobiety z dziećmi – zaczęła, przechodząc do opisu szczególnie bulwersującego incydentu.
Gdy Basia wkładała swojego syna do fotelika w samochodzie, podeszła do niej młoda kobieta, atakując ją werbalnie. Do zdarzenia doszło ok. godz. 22.
Szła w samej bluzie, miała długie rude włosy. I zaczęła mnie wyzywać, nawet się nie zatrzymała, tylko szła. Krzyczała do mnie. Chciałam z nią porozmawiać, bo stanęłam jak wryta. Mówię: "proszę pani", ale po prostu przeszła, zwyzywała mnie przy dzieciach i poszła – usłyszeliśmy w podcaście.
Tutaj przeczytacie o tym, czym Basia aktualnie zajmuje się zawodowo.