ExclusiveSyn Beaty Tadli o horrorze wojny w Ukrainie. "Wielokrotnie siedzieliśmy w schronie" [WIDEO]

Syn Beaty Tadli o horrorze wojny w Ukrainie. "Wielokrotnie siedzieliśmy w schronie" [WIDEO]

Jan Kietliński dla Jastrząb Post
Jan Kietliński dla Jastrząb Post
01.11.2023 16:02

Syn dziennikarki Beaty Tadli, Jan Kietliński, aktywnie udziela się na terenie Ukrainy. Jeszcze do niedawna przebywał za wschodnią granicą i doświadczył ogromu ludzkiej tragedii, jaki spotyka tamtejszych mieszkańców. W rozmowie z nami opisał, co dokładnie zobaczył.

Jan Kietliński o pobycie na Ukrainie

Choć Kietliński na Ukrainie teraz nie przebywa, nadal jest bardzo mocno związany z naszymi południowymi sąsiadami. W pogrążonym w wojnie kraju spędził niemal półtora roku.

Ukrainie poświęciłem prawie półtora roku życia. Trochę byłem w Polsce, trochę tam, natomiast w zasadzie odkąd zaczęła się wojna, to więcej czasu spędzałem za naszą wschodnią granicą. Od pewnego czasu jestem już w Polsce, bo muszę poukładać swoje sprawy, ale Ukraina zawsze jest ze mną blisko i na pewno będę bardzo angażować się w pomoc - powiedział.

Jak zareagowała na to jego mama? Chłopak może liczyć na duże wsparcie z jej strony. Jak podkreśla, chce robić to, co podpowiada mu wewnętrzny głos:

Moja mama powiedziała mi wprost: "Nawet jeśli miałaby przepłakać wszystkie noce, kiedy ja będę tam, to żadna siła nie sprawi, że mnie zatrzyma" i to jest prawda. Wiadomo, że jest to ciężka kwestia, bo nie chcę narażać moich bliskich na zmartwienia, ale chcę iść za głosem serca i robić coś, co jest dla mnie ważne. Pomoc naszym sąsiadom jest ważna.

Co planuje robić teraz?

Co w takim razie chciałby robić po powrocie z Ukrainy? Na razie nie jest tego pewien, ale doświadczenia ze strefy działań wojennych dały mu pewien pogląd na swoje życie.

Do tej pory szukam swojej roli w życiu. Ale tak, odnalazłem się w tym. Odnalazłem swoją rolę w pomocy ludziom, którzy jej potrzebują i wierzę, że małymi krokami znajdę swoją rolę w tym wszystkim, ale nie zamierzam nigdy w życiu być obojętny w stosunku do osób, które są w potrzebie i nie tylko mówię tu o Ukrainie - stwierdził.

Jak podkreśla, wrócił do nauki i nadal pracuje w mediach:

Aktualnie kontynuuję pracę w mediach, staram się angażować, wróciłem na studia, tym razem zaocznie i mam nadzieję, że uda mi się je skończyć, bo dużo czytałem o sobie m.in o tym, że rzuciłem studia, mimo, że nie studiowałem. Natomiast rzeczywiście w tym momencie wróciłem na studia i mam nadzieję, że gdzieś tam to wszystko ułoży mi się w jedną całość.

Kietliński o okropieństwach wojny

Przebywając na terenie Ukrainy, syn Beaty Tadli był świadkiem przerażających sytuacji. Bombardowania zmuszały go do chowania się w schronach.

Tak. Ja zrobiłem po Ukrainie prawie 60 tysięcy kilometrów odkąd rozpoczęła się wojna. Byłem w zasadzie wszędzie. Byłem świadkiem bombardowań, wielokrotnie siedzieliśmy w schronie czy w miejscach, w których było bezpiecznie. Natomiast pamiętam nawet mój pierwszy dzień, pierwszy wyjazd do Ukrainy, gdzie było pierwsze bombardowanie Lwowa, którego doświadczyłem 600 metrów od siebie - przestrzegł.

Dobitnie powtarza, że walka za wschodnią granicą nadal trwa:

Wbrew temu, co wiele osób mówi, wojna nadal trwa, jest nieobliczalna i w każdej chwili może zdarzyć się cokolwiek.
Beata Tadla, Jan Kietliński (fot. KAPiF)
Beata Tadla, Jan Kietliński (fot. KAPiF)
Beata Tadla, Jan Kietliński (fot. KAPiF)
Beata Tadla, Jan Kietliński (fot. KAPiF)
Beata Tadla, Jan Kietliński (fot. KAPiF)
Beata Tadla, Jan Kietliński (fot. KAPiF)
Beata Tadla, Jan Kietliński (fot. KAPiF)
Beata Tadla, Jan Kietliński (fot. KAPiF)
Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Zobacz także