Żałobnicy spełnili ostatnią prośbę Woźniaka-Staraka. Powiew luksusu, o którym po roku opowiedział ksiądz
Piotr Woźniak-Starak nie żyje. Zginął na skutek tragicznego wypadku na jeziorze Kisajno, który miał miejsce w nocy z 17 na 18 sierpnia ubiegłego roku. Akcja poszukiwawcza trwała cztery dni. Wiele osób do końca miało nadzieję, że producent przeżyje to zdarzenie. Niestety tak się nie stało.
11.08.2020 09:20
Tydzień później odbyła się msza żałobna, w której czasie rodzina, przyjaciele, znajomi, pożegnali zmarłego. Kontynuacja uroczystości pogrzebowych odbyła się następnego dnia. Urnę z prochami zmarłego przetransportowano do posiadłości rodzinnej w Fuledzie.
Pogrzeb Piotra Woźniaka-Staraka
Ksiądz Jarosław, proboszcz parafii pw. św. Jana Kantego w Kamionce, był jednym z dwóch duchownych biorących udział w ceremonii pogrzebowej. Jak wspomina w rozmowie z Faktem, żałobnicy do Fuledy zjeżdżali już od samego rana. Część się jednak spóźniła i dlatego trzeba było przesunąć nieco uroczystość.
Ksiądz dodał, że poświęcił urnę z prochami w jednym z domów. Gdy z niego wyszedł, natknął się na niespodziewany widok. Wydaje się, że żałobnicy spełnili ostatnią wolę zmarłego:
Duchowny ze zdziwieniem obserwował, jak uczestnicy zdejmują buty i boso podążają w kondukcie żałobnym. Z głośników rozbrzmiewała muzyka, o którą zadbała Agnieszka Woźniak-Starak:
Gdy żałobnicy dotarli do miejsca pochówku, jeszcze raz poświęcono urnę z prochami:
Ksiądz zdradza, że wokół posiadłości kręciło się mnóstwo paparazzi.