Meghan i Harry uratowali kolejne życie. Nowy członek ich rodziny był wykorzystywany w okrutny sposób. Teraz żyje po królewsku!
Meghan Markle i książę Harry ponad dwa lata temu podjęli decyzję o tym, aby pożegnać się z rodziną królewską i rozpocząć życie z dala od monarchii. W sieci pojawiło się ich oficjalne oświadczenie w tej sprawie. Jednak dopiero po roku od przeprowadzki ujawnili, czym tak naprawdę spowodowana była ich decyzja.
W wywiadzie, jakiego udzielili Oprah Winfrey, wyjawili, że nie mogli dogadać się z członkami rodziny, a Harry od kilku miesięcy nie rozmawiał z ojcem i bratem. Meghan natomiast wyjaśniła, że miała myśli samobójcze, a także, że spotkała się z rasizmem.
Małżonkowie po wyjeździe do USA rozpoczęli zupełnie nowe życie i w żaden sposób nie są związani ze sprawami monarchii. Dopiero po dwóch latach od przeprowadzki pojawili się razem z dziećmi w Londynie, by wspólnie z pozostałymi Windsorami uczcić 70-lecie panowania królowej Elżbiety II.
Meghan Markle i książę Harry uratowali psa z laboratorium
Megah i Harry mieszkają obecnie z dziećmi w Stanach Zjednoczonych. Kupili piękną posiadłość w Santa Barbara, w której oprócz nich schronienie znalazły między innymi kury uratowane z przemysłowej hodowli, a także trzy psy. Okazuje się, że jeden z czworonogów trafił pod ich skrzydła wprost z laboratorium. Magazyn LA Times poinformował, że małżonkowie przygarnęli pod swój dach 7-letnią suczkę rasy beagle, która została uratowana z laboratorium, które zajmowało się testami na zwierzętach.
Psiak o imieniu Mama Mia trafił już do domu Sussexów, gdzie towarzyszyć mu będą: labrador - Paul i beagle - Guy. Do dyspozycji zwierząt pozostaje ogród o powierzchni 30 tys. metrów kwadratowych. Jak donosi magazyn podobno małżonkowie od dawna już nosili się z zamiarem adopcji starszego czworonoga. Trzeba przyznać, że to piękny gest z ich strony.