Irena Kamińska-Radomska o pierwszym spotkaniu z Małgorzatą Rozenek. Czy panie od razu się polubiły? [WIDEO]

Ja mam znajomości. Mam mnóstwo znajomych osób, ale nie przekładało się to tym, że ktoś pracuje w telewizji i ręka tutaj pojawia się przed kamerą. To było rzeczywiście inaczej, to było okupione ciężką, tytaniczną pracą - wyznała Irena.

Pamiętam. To była zabawna historia, dlatego, że dostałam maila od pani profesor Małgorzaty Marcjanik, która napisała z pytaniem, czy nie chciałabym wziąć udziału w takim projekcie, gdzie jest potrzebna osoba od savoir-vivru. Pomyślałam, że to cudowny i fantastyczny pomysł, bardzo się ucieszyłam, tylko nie wiedziałam, że to jest casting. Pomyślałam, że po prostu szukają eksperta w tej dziedzinie. Wybrałam się na spotkanie i okazało się, że nie było tak, jak w mojej głowie, w moim scenariuszu, że będziemy rozmawiać na temat negocjacji odnośnie tego wydarzenia. Tylko to był zwykły casting, a ja byłam jedną z wielu osób, które chciały wziąć w tym udział - wyjawiła.

Casting wyglądał tak, że było 10 osób wokół mnie, była włączona kamera i pytania z różnych stron. To jest dosyć trudne, bo zwykle, jeżeli są rozmowy, to ładnie jest, jak jest równowaga. Ale tutaj była ta konieczność. Absolutnie nie chcę krytykować castingu, bo tak powinno być. Trzeba sprawdzić, czy ktoś ma odporność psychiczną, sprawdza się przed kamerą, czy potrafi zareagować na zachowanie innych osób, bo to było wymagane potem w Projekcie Lady, tych dziewczyn na początku było 12-ście i trzeba było sobie radzić - powiedziała ekspertka.

Spotkałyśmy się na kolacji zaaranżowanej przez producenta. Poznałyśmy się i usłyszałam taki tekst, że jestem gotowa, że jestem gotową osobowością sceniczną. Odebrałam to jako komplement. Ja polubiłam Małgorzatę - zdradziła Irena.

Miały być inne projekty, które się nie wydarzyły. Natomiast tej decyzji nie żałuje.