Hanna Lis ma apel po śmierci Sinead O’Connor. Prosi tylko o jedno

Chce mi się płakać. Nie dlatego, że odeszła „idolka” mojego nastolęctwa. Dlatego, że obserwowałam jej zmagania o zdrowie, walkę z wieloletnimi problemami natury psychicznej, i trzymałam za nią kciuki, chcąc wierzyć (choć nie do końca wierzyłam), że jej się uda. Była bardzo krucha, choć głos (jak dzwon) sugerował zgoła inną konstrukcję psychiczną. Tak to często bywa, że (pozorna) siła maskuje kruchość, bezbronność, bezsilność. Niedawno straciła swojego ukochanego syna, Shane’a. Popełnił samobójstwo. „Był miłością mojego życia, światłem mojej duszy”, pisała po jego śmierci. „Odtąd żyję jako nie-nieżywe, nocne stworzenie”. Każda matka zrozumie ból i tragizm zawarty w tych słowach – zaczęła.

Ilu znamy dookoła nas ludzi, którzy codziennie szarpią z życiem? Dla których przeżycie nawet nie kolejnego dnia, a kolejnej godziny, stanowi wyzwanie niemal nie do przejścia? – zapytała Lis.

Bądźmy bardziej uważni, bardziej czuli, po prostu bądźmy BARDZIEJ ludzcy – zwróciła się do internautów.

Ściskam każdą i każdego, kto dziś ma czarne myśli, komu wydaje się, że zapada się w czarną dziurę, z której nie ma wyjścia. Przysięgam Wam: JEST – napisała.