Ewa Minge broni Lewandowskich, Mensah i Brzoskę. Padły też słowa o hejterach: "Czasami myślę, że rozumiem tych ludzi" [WIDEO]

Ja myślę, że to jest bardzo fajny pomysł. Bardzo kibicuję ludziom, którzy się kochają. Trzymam kciuki za osoby, którym się w życiu – jak w przypadku Ani i Roberta – udało z pierwszego rozdania. Są szczęśliwi, mają dwoje dzieci – zaczęła.

Ja wiem – to szczęście jest niewygodne dla wielu widzów. Wiem, że my nie lubimy tego, że nasz sąsiad ma lepsze auto, ładniejszy dom i więcej pieniędzy. Ja jestem osobą, która bardzo kibicuje ludziom, którym się udało. W przypadku Ani i Roberta widzę hejt, który jest bardzo mocny.

Ale też czasami myślę, że rozumiem tych ludzi, którym jest trudno to przełknąć. Z jednej strony mamy Roberta i Anię, którzy pokazują swoje piękne życie, swoją miłość, gdzie jest sprawą oczywistą, że mają przeogromne pieniądze. Z drugiej strony mamy ludzi, którzy borykają się z podwyżkami, konsekwencjami covidu, wojny – dodała.

Ja jestem osobą, na której social mediach nie znajdzie się jachtów, na których bywa, ani samolotów prywatnych, którymi latam, moich wpływowych znajomych ze świata, ponieważ mam taki dystans i szacunek do mojego czytelnika, że nie chcę mu sprawiać przykrości. To nie jest wcale dla każdego człowieka zachęcające do rozwoju. To nie jest motywujące. To bywa demotywujące.

Dlatego, kiedy ja pokazuję swoje sukcesy, to na przemian pokazuję też drogę do tych sukcesów. Że ona nie zawsze była usłana różami, że często upadam. Pokazuję to nie po to, by wzbudzić czyjąś litość, tylko opowiadam fakty. Pomimo tych wszystkich trudności, jeżeli coś jest twoim prawdziwym marzeniem, to wstawaj. Jeżeli upadasz – znowu wstawaj. Z ziemi łatwiej widać, wcale nie z góry. Widać co ludzie mają pod tzw. spódnicą. Jakie ludzie mają zamiłowania, jak ten świat jest zbudowany. Poleż, zbierz siły, wstań znowu – powiedziała.

Trudno jest wybaczyć opowieści, jak Ania mówi, że nic nie miała. Że była biedna. Jej się udało. Kiedyś jak Anię bardzo hejtowano, byłam jedną z pierwszych osób, która wzięła ją w obronę, za co Ania podziękowała mi osobiście.

Teraz czytałam, że Robert straci fanów przez to, że oni znowu eksponują tę swoją miłość. Taki mają sposób, to jest ich prawo. Uczciwie zarabiają te pieniądze. Czy to jest etyczne i moralne, żeby piłkarze zarabiali takie pieniądze? Na tyle są wyceniani, ile ktoś chce zapłacić. To jest tak samo, jak ze sztuką, którą ja uprawiam. Jeżeli mój kolekcjoner płaci 40 tysięcy, to znaczy, że tyle wart jest mój obraz, nawet jeżeli ja siedzę naprzeciwko i uważam, że jest on wart więcej – zwieńczyła ten wątek.

W przypadku Omeny i Rafała też jest ludziom ciężko. Oni jeszcze bardziej pokazują swoją miłość, swój team, zespół. Ja znam Omenę. Rafała poznałam osobiście dopiero na ich balu, jest bardzo kulturalnym, życzliwym dla ludzi człowiekiem. Jest człowiekiem, który naprawdę się dzieli. To raczej nie jest poza – zaczęła.

Nie wiem, czy wolno mi to powiedzieć, ale powiem –  jest człowiekiem, który witając gości, już oficjalnie powiedział, że on nie zawsze był dobrym człowiekiem. Ja też nie zawsze byłam dobrym człowiekiem.

Świadomość tego, że popełniliśmy w życiu błędy, że może kogoś skrzywdziliśmy, pozwoliło mi wypracować system, że nawet po latach potrafiłam porozmawiać z kimś o tym, co się wydarzyło. Miałam tak ze swoim byłym partnerem, po 20 latach go przeprosiłam, wyjaśniłam, dlaczego sobie poszłam i wyjaśniliśmy pewne rzeczy. Są różne sytuacje, do których my wracamy. Rafał wydaje mi się człowiekiem bardzo świadomym.

Zapracował na swój sukces, wymyślił coś, co jest genialne. Dzieli się tym, sprawia mu przyjemność pomaganie. Nie tylko pomaganie w postaci dawania pieniędzy, ale jest też mentorem dla wielu młodych ludzi. Omenaa podobnie. Znalazła swój port, realizuje się, nie jest żoną swojego męża. Wydaje mi się, że oni stanowią takie dwie połówki jednego jabłka, nawet w tym biznesie.

Ja ich podziwiam. Uważam, że odnawianie takich małżeńskich przysiąg jest bardzo fajne, że powinno się celebrować swoje własne życie tak, jak tego chcemy.