Urodziła się w poligamicznej rodzinie. Obcy ludzie pytali, czy potrzebuje pomocy

Mormoni kierują się ściśle określonymi zasadami. Jedną z nich jest całkowite wyrzekanie się substancji odurzających, takich jak nikotyna, alkohol, a nawet kawa. Mormoni swoje ciała traktują jak świątynię, co wiąże się z zakazem tatuaży i nakazem noszenia odpowiedniego stroju.

Teresa Olszewska

4 sierpnia 2023, 05:00

Urodziła się w poligamicznej rodzinie

Twórca religii mormońskiej poślubił co najmniej 33 kobiety i nauczał, że Bóg akceptuje wielożeństwo. Po 40 latach od jego śmierci poligamia została oficjalne zakazana. Obecnie, mormoni poślubiający więcej, niż jedną kobietę, są wykluczani ze wspólnoty, zatem większość z nich stosuje się do zasad monogamii.

Mimo to wciąż zdarzają się przypadki, że mormoni praktykują wielożeństwo. Jedna z takich wspólnot pochodzi z Colorado City w Teksasie.

Czuła, że odstaje od reszty rówieśników

Yolanda już od najmłodszych lat czuła, że jest inna od pozostałych dzieci. W końcu podjęła decyzję o odejściu od wyznania. Teraz nagrała filmiki na TikToku, na których wyjawiła, przez co przechodziła w dzieciństwie.

Od urodzenia zmuszano mnie, aby ubierać się w taki sposób i nie mam pojęcia dlaczego - powiedziała, prezentując zdjęcie w długiej, granatowej sukni.

Pod długimi sukniami kobiety nosiły kilka cienkich halek. Yolanda nie godziła się z nakazami narzucanymi przez wyznanie.

Jako nastolatka wymykałam się, żeby nosić określane przez nich jako złe ubrania, ponieważ nienawidziłam tych sukienek - kontynuowała.

Wyznanie zakłada także patriarchat. Kobiety mają być żonami i matkami. Małym dziewczynkom wpaja się, że nikt nie może zobaczyć ich ciała. Co więcej, lewe ręce uchodzą za "nieczyste", dlatego dziewczęta uczono, aby wkładały ubrania do pralki lewą ręką, a wyciągały prawą.

Yolanda pokazała także na jednym z nagrań, jak wygląda bielizna mormonów. Składa się z białego t-shirtu i spodenek w tym samym kolorze.

Obcy ludzie pytali, czy potrzebuje pomocy

Gdy jako nastolatka przebywała w innych miastach, wstydziła się chodzić po ulicy w długiej sukni. Czuła się inna niż reszta rówieśników.

Ludzie cały czas się na mnie patrzyli. Zdarzało się, że przypadkowi przechodnie podchodzili, dawali mi swoje numery telefonu i pytali, czy potrzebuję pomocy - wspomina.

Zdarzały się także jeszcze bardziej zawstydzające sytuacje.

Gdy jeździliśmy do miasta, obcy ludzie cały czas się na mnie patrzyli. Zdarzało się, że przypadkowi przechodnie dawali mi swoje numery telefonu i pytali, czy potrzebuję pomocy - wyznała.