Małgorzata Rozenek puchnie w oczach! Gwiazda jest nerwowa i ma ogromne kłopoty ze snem! Pierwszy raz ujawniła swój osobisty dramat!
Małgorzata Rozenek nigdy nie ukrywała, że swoich dwóch synów urodziła dzięki metodzie in vitro. Gwiazda od dawna uświadamia Polki w dziedzinie sztucznego zapłodnienia, a ostatnio swoje bogate doświadczenia spisała w genialnej książce In vitro. Rozmowy intymne. Małgosia przeprowadziła serię ciekawych rozmów z kobietami, jak również lekarzami uchodzącymi za autorytet w tej dziedzinie. Sama również dzieli się swoją wiedzą podczas licznych prelekcji i apeli. Ostatnio była nawet w polskim sejmie.
18.06.2019 | aktual.: 19.06.2019 02:15
Prezenterka nadal stara się o kolejne dziecko, jednak mimo wielu wydanych w tym celu pieniędzy i kilkudziesięciu wizyt w klinikach, efektu jeszcze nie widać. W oczekiwaniu na trzecią ciążę gwiazda Projektu Lady podzieliła się z Polakami swoim szczerym wyznaniem, które przez wiele lat ukrywała. Okazuje się, że Rozenek przez kurację in vitro znacznie przybrała na wadze.
Piękna żona Radosława Majdana ważyła około 51 kilogramów. Obecnie jednak jej waga sporo wzrosła. Rozenek otwarcie o tym mówi, dzieląc się swoim osobistym dramatem:
Mamy z Radosławem założony taki deadline i... boję się, co będzie, gdy ta chwila nastąpi. Na razie działamy, ciągle powtarzam sobie, że to etap, który zakończy się sukcesem. Nie wiem, jak się zachowam, kiedy przyjdzie się skonfrontować z przykrą rzeczywistością. Bo to jest cholernie trudne... I pal licho, że moje ciało się zmienia, że puchnę w oczach i mam kłopoty ze snem - bo to są skutki uboczne terapii. To nie jest ważne – powiedziała w wywiadzie z Party.
Małgorzata Rozenek marzy o trzecim dziecku, które pragnie urodzić dla Radosława, w tym celu jest gotowa na wiele poświęceń:
Jestem panią pączek! Ale i tak jestem szczęściarą, bo leczenie aż tak bardzo nie odbija się na moim samopoczuciu – wyznała.
Jesteśmy przekonani, że już niedługo Małgosia z Radosławem będą mieli powody do radości. Musi się udać, bo przecież do trzech razy sztuka.
Trzymamy kciuki.
