Dorota na co dzień jest szczęśliwą mamą piętnastoletniego Antoniego. W rozmowie z Jastrząb Post przyznała, że nie zamierza wysyłać syna do talent show z udziałem dzieci. Przewidziała dla niego inną drogę.
Mój syn występuje. Chodzi do szkoły, która kształci go w różnych kierunkach, myśli poważnie o aktorstwie, natomiast uważam, że jest to ciężka praca i nie tędy droga. Najpierw trzeba coś osiągnąć, pochodzić na castingi, poczuć smak porażki. Pójście gdzieś, gdzie możesz być wyniesiony na pięć minut, może być krzywdą dla dziecka. Nie neguję programów dla dzieci. Idą tam pewnie dzieci, które są gotowe. Ja wybieram dla swojego dziecka zupełnie inną drogę. Sama dostałam się do telewizji, jak już byłam pełnoletnia. Miałam 18 lat jak pojechałam na casting do Roweru Błażeja. Moja mama nie była słynną pisarką Agnieszką Grocholą i nie napisała książki, a jednak się do tej telewizji dostałam. Życie za mnie wybrało. To, że kiedyś projektowałam i jakieś rzeczy robiłam, to nagle się okazało, że będę dziennikarką. Teraz udaje mi się godzić moje dwie pasje. Myślę, że na początku nie byłam dobrą prowadzącą. Myliłam się, prowadziłam program na żywo i recytowałam. To jest praca. Nie chciałabym, aby moje dziecko poczuło, że to jest chwila. Ciach i sława. To nie o to w tym wszystkim chodzi. Jeśli ktoś chce się dostać do show-biznesu po to, aby stać na ściankach, to ja mu serdecznie współczuję
Dorota wyznała też, jak wychowuje się syna wśród tak znanej rodziny.
Sławna mama, sławny tata i sławna babcia do tego. Był taki moment, że zaczął w życiu trochę "fifarafić". Dostał taką nauczkę, że myślę, że już nie będzie. On wie o tym, że nie zasłużył sobie niczym na żaden splendor. To nie jest jego. Jeśli chce być aktorem, celebrytą, to niech na to zasłuży. Fejm dla fejmu? Sorry, słabe!
Zgadzacie się z Dorotą?
