NewsyKrystyna Janda zdradziła, co w teatrze dostaje początkująca aktorka

Krystyna Janda zdradziła, co w teatrze dostaje początkująca aktorka

Krystyna Janda
Fot. akpa
Krystyna Janda Fot. akpa
Izabela Wodzińska
19.03.2015 15:35

Beatę Tyszkiewicz podała jako przykład

Krystyna Janda wyjawiła, jakie kosmetyki do charakteryzacji dostaje w teatrze początkująca aktorka. Lista jest krótka i uboga. Tylko z pomocą kilku kosmetyków aktorka musi sobie poradzić przy charakteryzacji.

Śmiałam się dziś z przypomnienia zestawu jaki dostawała i pewnie dostaje do dziś, aktorka w państwowym teatrze. Dwie pary rzęs. Podkład Puder w kamieniu. Kredka do brwi. Czerwona szminka do ust. Mleczko do demakijażu. Paczka wacików. I tym zestawem teoretycznie trzeba by wykonać charakteryzacje od Marii Stuart do Kopciuszka. 2 pary rzęs, puder w kamieniu, podkład , waciki i czarna kredka z przydziału. Tuszu do rzęs nie było w przydziałach nigdy. No bo po co , jak dwie pary sztucznych rzęs było w zestawie - napisała aktorka

Krystyna Janda wspomina wielką aktorkę, Beatę Tyszkiewicz.

Beata Tyszkiewicz zawsze malowała się sama i maluje do dziś i powinna udzielać wykładów w tej materii. Jak malować się i wyglądać z klasą - napisała aktorka

Krystyna Janda ceni sobie naturalność. Krytykuje współczesne młode aktorki, które mają wszystko sztuczne, od brwi po piersi. Uważa, że szkoła charakteryzacji zupełnie zanikła. Teraz charakteryzatorzy malują aktorki tak, by były ładne, a nie by ich wygląd pasował do roli, którą mają grać.

Dziś połowa kobiet ma sztuczne rzęsy przyklejone na stałe, sztuczne paznokcie, na stałe, sztuczne piersi, na stałe, włosy, zagęszczone, przedłużone, nie mówiąc o kolorach tych włosów. Wtedy na początku mojej drogi teatralnej, aktorki dzieliły się na takie które, zawsze w peruce i z klejonymi rzęsami, bez tych atrybutów nie umiały grać , i takie które za wszelką cenę bez peruk i broń Boże sztucznych rzęs, bo przeszkadzają ( to ja na przykład). Teraz aktorki przed kamerę i na scenę wchodzą jak stoją , z ulicy, jak my to nazywamy, lub zmalowane jak stare płoty, ale bez pojęcia - napisała aktorka

Aktorka uważa, że kiedyś "malowano twarze", dziś tylko uwydatnia się już istniejącą twarz aktorki. Przywołuje w ten sposób teatr antyczny w którym, by wcielić się w rolę, aktorzy zakładali maski tzw. persony. Teraz aktorki wyglądają jak one same, a nie jak postacie historyczne czy literackie, w które się wcielają

Szkoła charakteryzacji, szkoła malowania. Zanikła. Już aktorzy się tego nie uczą. Charakteryzatorzy są coraz częściej z przyuczenia tylko i malują aktorki „na ładne” nie uwzględniając odległości teatralnych i podkreślania wyrazistości rysów. Westchnienia starych aktorek z mojej młodości , które siadając przed lustrem mówiły do charakteryzatorek- „namaluj mi twarz” są już nieaktualne. Niewiele osób już umie namalować twarzy, do każdej roli innej - napisała Krystyna Janda

Jak sądzicie? Widać, że aktorki grają same siebie? A może to po prostu emploi?

Fotografia: Facebook.pl
Fotografia: Facebook.pl
Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Zobacz także