NewsyDramatyczna walka Olafa Lubaszenki z alkoholizmem: Czułem, że umieram

Dramatyczna walka Olafa Lubaszenki z alkoholizmem: Czułem, że umieram

Olaf Lubaszenko
Fot. ons
Olaf Lubaszenko Fot. ons
Bartek U.
05.06.2015 10:15

Olaf Lubaszenko dla wielu osób może być wzorem w walce o powrót do normalnego życia. Aktor pokonał alkoholizm, a od lat zmaga się z otyłością. Na szczęście jest ktoś, kto pomaga mu przeciwstawiać się w trudnych momentach.

Aktor swoje doświadczenie z alkoholizmem opisał w biografii "Chłopaki nie płaczą", gdzie rozlicza się ze demonami przeszłości. Wskazuje również na pewien dramatyczny moment, kiedy postanowił w końcu, że przestaje pić. A było to kilka lat temu podczas meczu Reprezentacji Artystów Polskich. Lubaszenko wyszedł na boisko po nocnej imprezie:

Graliśmy w Łodzi mecz reprezentacji artystów polskich z politykami, wśród których znajdowali się Donald Tusk, Jan Krzysztof Bielecki i Mirosław Drzewiecki. Ja byłem kapitanem reprezentacji. Noc wcześniej oczywiście świetnie się z kompanią z naszej drużyny bawiliśmy, jak to na wyjazdach. W każdym razie spać położyłem się o 7 rano, a na mecz trzeba było wstać o 12. Poczułem, że serce wali mi jakieś trzysta na minutę i co gorsza, w ogóle nie chce zwolnić. Chwilę pochodziłem po murawie, mając nadzieję, że samo przejdzie. A tu nic, waliło jeszcze szybciej. Poprosiłem o zmianę. Zszedłem z boiska i poczułem, że zaraz puszczę pawia - nie przez wypity wieczór wcześniej alkohol, lecz przyspieszone bicie serca. - wspomina Olaf

Sytuacja pogarszała się jednak z minuty na minutę. W końcu Lubaszenko trafił do szpitala:

W końcu wypiłem dwie butelki wody, oddalając od siebie pawia, a wraz z nim kompromitację. I tak czułem, że umieram. To była naprawdę spora panika. Resztką sił wymamrotałem, by dali mi klucz od szatni. Nie wiedziałem, co się ze mną dzieje, byłem przerażony, czułem, że walczę o życie. Nikt poza mną nie wiedział, że mam jakiś problem. Dopiero kiedy w przerwie rozemocjonowani chłopcy wrócili z boiska, któryś natychmiast pobiegł po lekarza. Ten, bez sekundy zastanowienia, położył mnie na nosze. Potem były erka, kroplówka i oddział intensywnej opieki medycznej szpitala MSW w Łodzi. Po paru godzinach podawania silnych leków regulujących rytm serca jego bicie się uspokoiło. Moje tętno wynosiło 270, a ciśnienie, kiedy pierwszy raz mi je zmierzyli, 220 na 200. Żarty właśnie się skończyły. Wiedziałem o tym. Byłem przerażony. - tłumaczy

Brawa za odwagę!

Fotografia: ONS
Fotografia: ONS
Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Zobacz także