W końcu! Marina zdradziła kulisy współpracy z Jamesem Arthurem. "Poznaliśmy się na imprezie..."

Ciężko powiedzieć, gdzie tak naprawdę mieszkam. W Polsce czuję się jak w domu, ale gdy jestem przy moim mężu to tam jest mój dom. Możemy wyjechać nawet na koniec świata, a ja zawsze będę miała to poczucie. Teraz przyjechałam na święta i również dlatego, że szykuje się niespodzianka muzyczna w związku z przyjazdem Jamesa Arthura 

Ciężko mi jest jeszcze coś powiedzieć na ten temat, bo jestem gościem w tym projekcie i nie wiem, jakie są dalsze kroki  

My z Jamesem współpracujemy z tym samym producentem. Poznaliśmy się na zupełnie innej imprezie dlatego, że ja już współpracowałam z moim producentem i on mówi: hej, zacząłem współpracować z Jamesem a ja mówię: WOW! Ale super! Musimy razem coś zrobić (...) potem była taka impreza i ja podeszłam do niego mówiąc: hej, wiesz, że mamy tego samego producenta? I on: no coś Ty! Fajnie, super. Zrobiłam sobie z nim zdjęcie, potem widzieliśmy się w studio i zaprosiliśmy go na wesele żeby zaśpiewał piosenkę i pierwszy taniec. Zaśpiewaliśmy razem w duecie i to była niespodzianka dla naszych gości. Myślę, że to też był jakiś kolejny krok, by zachęcić go do współpracy, bo to fajny ukłon w stronę jego polskich fanów, że zaprosił polską piosenkarkę. Dla mnie to jest zaszczyt. Od razu przyjęłam zaproszenie. Może uda się, że ta piosenka będzie też na mojej płycie. Nie wiem, jak to będzie, ale cieszę się, że mogę brać udział w takim projekcie  

Kiedyś dążyłam do wielkiej, zagranicznej kariery. Potem przydarzyło mi się to, że straciłam głos i przestałam myśleć w takich kategoriach nad swoim życiem. Moim celem jest tworzenie jakościowej muzyki, która będzie się podobała moim słuchaczom i tym się będę bronić. Jeśli to się spodoba komuś dalej - to super. Dla mnie nawet kilka osób, które powiedzą, że fajna piosenka to bardzo znaczące są te opinie (...) Ja jestem Polką, to do nich kieruje piosenkę, bo to byli moi pierwsi fani i najwierniejsi. Cieszę się, że podoba to się moim słuchaczom - kończy