Współpracownik o Woźniaku-Staraku. Po tych rozrywających serce słowach widać, jak wspaniałym był człowiekiem

Piotr Woźniak-Starak był bardzo lubianą osobą w towarzystwie. Potrafił bez problemu zjednać sobie ludzi i niemalże od razu zdobywał ich sympatię. Nic więc dziwnego, że miał wielu przyjaciół, nie tylko w filmowej branży, ale także w szerokim gronie polskich celebrytów. Wiele znanych osób bardzo ubolewało nad jego odejściem.

Piotr Woźniak-Starak

Marta Borkowska

22 lipca 2020, 12:00

Krzysztof Terej to były wspólnik tragicznie zmarłego producenta filmowego. Prywatnie był jego bliskim przyjacielem. To między innymi dzięki Piotrowi poznał swoją ukochaną, która obecnie jest jego żoną. Wciąż nie może pogodzić się z ogromną stratą, z jaką musiał zmierzyć się rok temu.

Przyjaciel wspomina Piotra Woźniaka-Staraka. Piękne, poruszające słowa

Woźniak-Starak zginął 18 sierpnia 2019 r. w wypadku na jeziorze Kisajno. To już niespełna miesiąc dzieli jego bliskich od bardzo trudnego dnia, którym będzie 1. rocznicą śmierci producenta. Jego przyjaciel, a także wieloletni zawodowy partner nadal odczuwa brak Piotra w swoim życiu.

Prywatnie i zawodowo potwornie za nim tęsknię. Piotrek jest nie do zastąpienia. Czuję pustkę po odejściu jednej z najbliższych osób. Brakuje mi przyjścia do biura i zaczęcia dnia od słów: "A co u ciebie?". I tej szybkiej wymiany informacji, co się działo: "Jak Ania?", "Co u Agnieszki?", "Jak twoje dzieci?". Cholernie mi go brakuje - wyznał Krzysztof Terej na łamach Pani.

Przyjaciel przy okazji wspomina czasy, kiedy razem z Piotrem poznali się. Producent filmowy po latach edukacji w Szwajcarii i Stanach Zjednoczonych właśnie wrócił do Polski. Następnie założył własną firmę i marzył o nakręceniu filmu dokumentalnego o Warszawie z perspektywy miłośników wyścigów motocyklowych. Jednak realizacja tego pomysłu nie doszła do skutku. Sukcesem okazała się produkcja Bogów, filmowej biografii Zbigniewa Religii, w którego roli oglądaliśmy Tomasza Kota. To ona zapoczątkowała powstanie Watchout Studio.

Bogowie to nasza pierwsza autorska fabuła, produkcyjny Mount Everest. Z perspektywy czasu myślę, że ten ogromny skok jakościowy to również zasługa naszej nieświadomości tego, na co się tak naprawdę porywamy, tak typowej dla młodych idealistów. Od tamtego momentu z małej rodzinnej trzy-czy czteroosobowej firmy zaczęliśmy budować Watchout Studio. To już nie był start-up, lecz coraz bardziej dojrzały biznes, z coraz większymi budżetami i odpowiedzialnością za ludzi, pomysły i pieniądze – zdradził wspólnik Piotra Woźniaka-Staraka.

Krzysztof Terej zdradził także, że Piotr był do tej pory jedyną znaną mu osobą, która wciąż była otoczona gronem ludzi. Uwielbiał być w towarzystwie, ale też wykazywał zdolności przywódcze.

Piotrek był wymagający, podnosił wszystkim wysoko poprzeczkę, ale nikogo nie krzywdził. Potrafił być bardzo ostry w stosunku do ludzi, lecz tego wymaga ten zawód – powiedział.

Przez moment wrócił także do chwili tragicznego wypadku. Według jego relacji Woźniak-Starak pomimo wodnej pasji nigdy nie szarżował.

Piotrek miał świetną kondycję. Był zahartowany, bo biegał po Alpach, miał wydolność płuc podobną do górali. Gdy jednak ktoś proponował rywalizację na granicy ryzyka, nie wchodził w to. Jeśli pyta mnie pani o ryzyko w kontekście wypadku, to nie ma tu żadnego związku – mówi Krzysztof Terej.

Okazuje się, że przyjaciel zawdzięcza producentowi nie tylko sukcesy zawodowe, ale również przyczynił się on do poznania jego obecnej żony. Choć początkowo nie był zadowolony z tego faktu, to jednak po czasie był dla niego wielkim wsparciem. Został nawet ich świadkiem.

Kiedy poznaliśmy się przez Piotrka, przy okazji jakiegoś zawodowego projektu, poczuliśmy ogromną chemię. On na początku nie był z tego zadowolony. Chyba chciał, żebym dłużej był singlem. Kiedy zorientował się, że to jest bardzo poważny związek, dał nam ogromne wsparcie, został naszym świadkiem – zdradził Terej.

Aktualny właściciel Watchout Studio zdradził także fakt, że Piotr Woźniak-Starak był w trakcie pracy nad swoim debiutem reżyserskim, jednak nie zdążył go ukończyć.