Po 22 latach ujawniono nowe szokujące fakty w sprawie śmierci Tupaca. Jest przełom
Tupac Amaru Shakur na jednym z ruchliwych skrzyżowań w USA został postrzelony czterokrotnie. Tydzień później zmarł, a pomimo tego, że działo się to prawie 22 lata temu, tożsamość zamachowców nie została ustalona. Czy teraz to się zmieni?
Na światło dzienne wychodzą dowody, które rzucają nowe światło na sprawę. Mowa o zeznaniach Keefe D., który przez to, że choruje na nieuleczalną chorobę, postanowił podzielić się tą prawdą ze światem.
13 września 1996 roku, zamaskowani bandyci z białego Cadillaka, zatrzymali się obok czarnego BMW 7, w którym siedział raper. Napastnicy oddali w jego kierunku serię strzałów z karabinów maszynowych, które trafiły w klatkę piersiową, ramię i udo muzyka:
Byłem królem Compton, handlarzem narkotyków. Jestem jedyną osobą, która może powiedzieć prawdę o zabójstwie Tupaca. Byłem ścigany przez ostatnie 20 lat. Postanowiłem wyznać prawdę, bo mam raka i nie mam już nic do stracenia. Teraz zależy mi tylko na prawdzie – wyznał Keefe D. w jednym z wywiadów.
Konflikt między mężczyznami rozpoczął się od tego, że Tupac wpadł do jednego z kasyn w Las Vegas i poturbował tam kilka osób. Keefe chciał się na nim zemścić. Wraz z ekipą wiedli więc do białego Cadillaca. Za kierownica zasiadł Terrence „T-Brown” Brown, obok którego miejsce zajął Keefe D. Tylnie siedzenie należało zaś do DeAndre „Dre” Smitha oraz Orlando Anderson.
Mężczyzna, powołując się na kodeks ulicy, nie chciał zdradzić, który z nich strzelał do rapera. Zaznaczył tylko, że wszystko działo się na "tylnym siedzeniu".
Czy oznacza to, że to właśnie Anderson, który przez lata był o to podejrzany, strzelił do rapera? Od niego się tego już nie dowiemy. Orlando został zamordowany podczas strzelaniny gangów w 1998 roku.
