Tragiczne informacje obiegły media. Prawda okazała się zupełnie inna. Stockinger: "Nie umiem tego skomentować"
Tomasz Stockinger debiutował w 1978 roku w serialu Życie na gorąco. Jednak serca widzów zdobył rolami w takich telewizyjnych hitach jak: Dom, Matki, żony i kochanki, czy Klan. Aktor, oprócz grania w filmach ma także talent muzyczny. Występował na Festiwalu Piosenki Radzieckiej w Zielonej Górze, a w 2005 wydał debiutancki album studyjny, zatytułowany Melodią wracasz do mnie.
Prywatnie aktor rozwiódł się ze swoją żoną. Ma jednego syna, Roberta, który z zawodu jest dziennikarzem. Na swojej drodze spotkał wiele trudności. W 2009 pod wpływem alkoholu spowodował wypadek drogowy i zbiegł z miejsca zdarzenia. Rok później skazano go na karę roku pozbawienia wolności, z warunkowym zawieszeniem na okres próby wynoszący trzy lata. Musiał także zapłacić grzywnę w wysokości 10 tysięcy złotych.
Tomasz Stockinger miał operację serca
Niestety ten rok również nie zaczął się dla Tomasza najlepiej. W lutym jego stan zdrowia był tak zły, że wymagał pilnej hospitalizacji. Lekarze wykryli u artysty wadę serca i wymagał on natychmiastowej operacji. Na szczęście po wyjściu ze szpitala Stockinger czuje się coraz lepiej.
Wszystko się goi, co prawda powoli, ale systematycznie. Wielu lekarzy mówi, że tak naprawdę potrzeba około pół roku, by wrócić do pełnej formy, ale najważniejsze są pierwsze trzy miesiące. Te przebiegły bardzo dobrze – zdradził Plejadzie.
Tomasz Stockinger dowiedział się o swojej śmierci z internetu
Jednak ostatnio przyszło mu się zmierzyć z niecodzienną wiadomością. Kilka dni temu natrafił na nią, przeglądając internet. Informacja brzmiała następująco:
Tomasz Stockinger zmarł na skutek powikłań pooperacyjnych. Ciało bohatera serialu "Klan" znalazł jeden z jego bliskich przyjaciół.
Twoje Imperium postanowiło zapytać, jak czuł się w momencie, gdy się o tym dowiedział.
Nie umiem tego skomentować. Nie chce mi się wierzyć, że ktoś robi sobie takie żarty. Ale trudno mi też dać wiarę, że autor tej sensacji był tak niedoinformowany i tępy, że podał widomość bez wcześnieszego sprawdzenia – odpowiedział.
Jednak mimo wszystko zachował spokój.
Ani się tym nie zdenerwowałem, ani nie przejąłem, ani mnie nie śmieszyło – wyznał. Za to, szczerze mówiąc, byłem bardzo zdziwiony. Po prostu szczęka mi opadła. Ten dowcip jest moim zdaniem kolejnym dowodem na to, że ludzi ogarnia szaleństwo.
Panu Tomaszowi życzymy dużo zdrowia!
