Paulina Krupińska odcina się od przygotowań świątecznych. Na szczęście jest ktoś, kto wszystko przygotuje...

Moja mama zawsze wychodziła z założenia, że wszystko lepiej zrobi sama i gdzie kucharek sześć tam nie ma co jeść. Nawet jak próbowaliśmy z tatą coś pomóc to nas szybko wyganiała z kuchni, bo jej się plątaliśmy między nogami, albo coś źle zrobiliśmy, więc nie ukrywam, że przez lata przyjeżdżała na gotowe - mówi w rozmowie z nami

Wydaje mi się, że dla mnie organizacja takiego dużego przedsięwzięcia jak wigilia przyjdzie dopiero za parę lat, kiedy ta rodzina będzie może jeszcze większa. Teraz jeszcze bym się nie odważyła i nie wżęła na barki takiego ciężaru. Moja mama jest w tym mistrzem i nie chce jej tutaj odbierać pracy, bo robi to najlepiej - dodaje