Kulisy śmierci Piotra Świąca. Dla rodziców to podwójny cios. Przyjaciele ujawniają nowe szczegóły

Z ogromnym smutkiem informujemy, że piątkowe wydanie "Panoramy" było ostatnim, które poprowadził dla Państwa nasz redakcyjny kolega Piotr Świąc. Krótko po godzinie 22:20 na drodze krajowej numer 20 w miejscowości Borcz doszło do tragicznego w skutkach zderzenia dwóch pojazdów. Obaj kierowcy zginęli na miejscu. Łączymy się w bólu z pogrążoną w żałobie rodziną.

Piotrek trafił do pracy pół roku wcześniej ode mnie. Traktowano nas jak młodych gniewnych. Ja byłem bardziej ekspansywny, trochę się kłóciłem, rozpychałem. On był bardzo spokojny, delikatnie uśmiechnięty. Fajny chłopak. Zrównoważony, taki - dziś to może niemodne słowo - dystyngowany - powiedział Plejadzie.

On był "naszym Piotrusiem" albo "Święconką".

Od niego bił zawsze spokój, pewność siebie, klasa. Taki też był na ekranie. Na co dzień, w normalnych kontaktach był uśmiechnięty. Rzadko można go było zobaczyć zdenerwowanego. Raczej był w emocjach stonowany. Nie miał wrogów, ludzi, którym w jakiś sposób zaszkodził.

Na zawsze zapamiętam jego uśmiech, za każdym razem, kiedy się ze mną witał. Nasze rozmowy na różne tematy, jego ciekawość życia, mądrość i wewnętrzne ciepło. Piotrek był fajnym, dobrym kolegą, który nigdy nie zrobił nic złego i nie powiedział źle o kimś innym. W życiu i pracy starał się być życzliwy, sprawiedliwy. Doświadczony dziennikarz, a prywatnie uśmiechnięty chłopak, który z każdym rozmawiał w sposób serdeczny - powiedziała w wywiadzie dla Plejady.

Kiedy zaczynałam pracę w telewizji 15 lat temu, on był już gwiazdą, bardzo znanym prezenterem, mimo to nie wywyższał się, nie próbował zaznaczyć swojej pozycji zawodowej. Zawsze służył radą i pomocą. Zawsze przygotowany i opanowany.

Mimo dużej rozpoznawalności, ogromnej sympatii widzów - nie miał swoich kont w mediach społecznościowych. Nie chciał, wolał zachować dystans. Jeszcze kilka dni temu rozmawialiśmy o tym, jak się dystansuje od rzeczywistości, hejtu.

Bardzo dbał o swoich rodziców, był z nimi bardzo związany. Feralnego wieczoru też do nich jechał, wsiadł do samochodu zaraz po wyjściu z telewizyjnego studia.