Magdalena Adamowicz o ostatnim pożegnaniu z mężem w wywiadzie dla Newsweeka. Wstrząsające wyznanie...
Newsweek opublikował poruszający wywiad z Magdaleną Adamowicz. Wdowa po Pawle Adamowiczu opowiedziała o ostatniej rozmowie z mężem i pożegnaniu po jego śmierci.
Magdalena Adamowicz nie zamierza milczeć po zabójstwie Pawła Adamowicza. Niedawno udzieliła mocnego wywiadu na antenie TVN24, który wstrząsnął mediami w całym kraju. Teraz swoimi poruszającymi przemyśleniami podzieliła się z czytelnikami Newsweeka.
W rozmowie z Tomaszem Lisem Pierwsza Dama Gdańska wyznała, że w noc przed tragedią jej mężowi śniły się koszmary:
Był poranek w Polsce. Mówił: "Miałem fatalną noc, jakieś koszmary, w końcu o piątej siadłem do biurka, a teraz idę na 7 do kościoła”. Był jakiś roztrzęsiony i nawet nie mógł włączyć TVN24, bo coś poprzełączał w pilotach. Na odległość więc instruuję: to musisz, tamto. Udało się.
Kilkanaście godzin później Magdalena dowiedziała się o zamachu podczas 27 finału WOŚP-u. W Stanach Zjednoczonych, gdzie wówczas przebywała, rozpoczynał się dzień. Poszła więc z córkami do kościoła. Przed mszą próbowała dzwonić do Pawła, jednak bezskutecznie. Godzinę później odebrała telefon od siostrzenicy. Wówczas dowiedziała się, że jej mąż w ciężkim stanie walczy o życie:
Odeszłam do przodu, żeby córki nie usłyszały. I tak stanęłam na tej ulicy, nie wiedziałam, co robić. Nożownik? Pewnie ktoś ze scyzorykiem, ale Paweł miał kurtkę, więc pewnie tylko zrani.
Magdalena niemal natychmiast zarezerwowała bilety do Londynu, gdzie czekał na nią rządowy samolot. Kiedy dotarła do Polski, Adamowicz już nie żył:
Paweł był w takim białym worku, otworzyłam go... I przytulałam się do niego, całowałam. Otworzyłam ten worek bardziej, żeby dotknąć jego rąk. Miał je zabandażowane częściowo. Nie bałam się go…
Całą rozmowę można przeczytacie w najnowszym wydaniu tygodnika.
