Skandal w Dniu Matki z Dianą w roli głównej! W sieci krąży wideo, jak księżna łamie protokół
Księżna Diana była żoną księcia Karola i uwielbianą członkinią rodziny królewskiej. Chociaż jej małżeństwo nie przetrwało próby czasu, owocem są William i Harry, których matka kochała nad życie. Kiedy się z nimi nie widywała, próbowała być w stałym kontakcie i dzwoniła regularnie.
Tak było też na krótko przed tragicznym wypadkiem. Wtedy też zadzwoniła, ale chłopcy odbyli z nią jedynie krótką rozmowę, zajęci innymi obowiązkami. Po latach wyznali, że gdyby wówczas wiedzieli, że to ich rozmowa, inaczej ona by wyglądała:
Gdybym tylko wiedział, że to był ostatni raz, kiedy mogłem porozmawiać z moją matką, ta rozmowa wyglądałaby zupełnie inaczej. Gdybym tylko wiedział, że za chwilę jej życie się skończy… Nawet dziś myślenie o tym jest dla mnie niezwykle trudne – powiedział Harry.
To, że łączyła Dianę z synami szczególna więź i że księżna nie wahała się dla nich łamać protokół królewski, także wiadomo. Wymykała się z nimi na burgery, spacerowała, a nawet, nie bacząc na konsekwencje, wzięła udział w szkolnym wyścigu na Dzień Mamy.
Księżna Diana łamie protokół dla Williama
Księżna Diana łamała liczne zasady, ale ten jeden raz szczególnie zapadł w pamięci. W Dzień Matki w 1991 roku dla swojego syna Williama wzięła udział w wyścigu zorganizowanym w szkole. Nagranie z tego dnia, co jakiś czas pojawia się w sieci. Chciała pokazać synowi, że w tym dniu nie jest księżną, a jego mamą.
Na filmie widać, jak Księżna w spódnicy i blezerze biegnie tak szybko, jak to tylko możliwe. W ogóle nie obchodzi ją, kto patrzy. Liczyła się tylko wygrana. Udało jej się to – zajęła pierwsze miejsce! Nie ma jednak wątpliwości, że biegnąca boso Diana złamała protokół, wszystko, żeby sprawić radość dziecku.
Harper’s Bazaar pisze, że młody książę Harry również wziął wtedy udział w wyścigach w worku po ziemniakach. Nie podano jednak wyniku. Wiadomo, że Diana i Harry mieli ze sobą szczególny kontakt. A teraz młodszy syn podąża ścieżką wytyczoną przez swoją mamę.
