Były pracownik Durczoka zmarł na nowotwór. Jego matka kieruje poważne zarzuty: "Nie mógł się doprosić o zarobione pieniądze". Jest odpowiedź
Kamil Durczok w 2019 roku spowodował kolizję. Prowadził na "podwójnym gazie", miał aż 2,6 promila alkoholu we krwi. W pewnym momencie kierowane przez niego BMW uderzyło w pachołki rozdzielające pasy ruchu. Na szczęście nikt nie ucierpiał. Pod koniec stycznia ruszyła sprawa sądowa. Dziennikarzowi grozi kara więzienia nawet do 12 lat pozbawienia wolności.
RMF FM podawało, że Durczok przyznał się do prowadzenia pojazdu pod wpływem alkoholu. Nie zgodził się jednak, że swoim zachowaniem sprowadził niebezpieczeństwo zagrożenia katastrofą w ruchu lądowym. Odmówił odpowiedzi na pytania oraz składania wyjaśnień. Zaznaczył jednak, że podtrzymuje swoje wcześniejsze słowa:
Kamil Durczok oskarżony przez mamę byłego pracownika
Durczok kilka lat temu założył portal internetowy Silesion.pl, gdzie pracę otrzymało wiele osób. Z końcem lutego 2019 roku stracił ją Robert Bryniak, który niedawno zmarł na nowotwór.
Matka mężczyzny, pani Małgorzata, w rozmowie z Faktem, powiedziała, że jej syn nie mógł się doprosić o zarobione pieniądze. Ujawniła, że przeszedł on pomyślnie rekrutację i 16 listopada 2018 roku zaczął pracę. Bardzo angażował się w swoje obowiązki, jednak nie mógł liczyć na wypłatę. Właśnie dlatego się zwolnił:
Głos w tej sprawie zabrał pełnomocnik Kamila Durczoka, mecenas Łukasz Isenko. Z odpowiedzi, którą przesłał do Faktu wynika, że dziennikarz oferował choremu pomoc w indywidualnym leczeniu, ale nie została ona przyjęta. Złożył też rodzinie wyrazy współczucia:
Gdy mama Bryniaka zapoznała się z odpowiedzią, powiedziała, że jest to wierutne kłamstwo. Nigdy nie otrzymała ze strony Durczoka propozycji pomocy w leczeniu syna:
Mecenas Durczoka wydał kolejny komunikat, z którego wynika, że nie będzie komentarza w sprawie powyższej wypowiedzi:
Robert Bryniak miał 25 lat.