Joe Biden oddał hołd zmarłemu tragiczne synowi. Zdobył się na gest ważniejszy niż słowa

Joe Biden wygrał wybory w Stanach Zjednoczonych. Pokonał ubiegającego się o reelekcję Donalda Trumpa. Chociaż drugi z kandydatów próbował dowieść, że głosowanie zostało sfałszowane, ostatecznie to mu się nie udało. Kandydat Demokratów w środę, 20 stycznia, został zaprzysiężony 46. prezydentem USA.

Na inaugurację przybyło mnóstwo znanych osób, nie brakowało też występów gwiazd. O oprawę muzyczną zadbały m.in. Lady Gaga, która miała na sobie spektakularną suknię oraz Jennifer Lopez, która wręcz olśniła publiczność. Nowego prezydenta wspierała też rodzina. Momentów wzruszeń nie brakowało.

Chociaż nowy prezydent mógł liczyć na wsparcie bliskich, wśród nich zabrakło dwójki jego dzieci. Mowa o córeczce Naomi, która zginęła w tragicznym w skutkach wypadku, do którego doszło w 1972 roku tuż przed Bożym Narodzeniem. Tego samego dnia zmarła jej mama, a także pierwsza żona Bidena, Neilla.

Wśród widzów środowej inauguracji nie było też syna Joe, Beau Bidena. Mężczyzna poszedł w ślady ojca. Przez wiele lat służył społeczeństwu jako prokurator generalny Delaware. Chociaż miał szansę wiele osiągnąć, jego karierę przerwała koszmarna diagnoza lekarzy — rak mózgu. Niestety nie udało mu się z nim wygrać. W 2015 roku przegrał walkę z chorobą. Miał 46 lat. Pozostawił żonę Hallie oraz dzieci Natalie i Huntera.

Joe Biden nadal pamięta o zmarłym synu. Oddał mu hołd, który wyraża więcej niż tysiące słów. Gdy nowowybrany prezydent wybrał się do Gabinetu Owalnego, by niemal natychmiast wziąć się do pracy, zrobiono mu kilka zdjęć. Dzięki nim wiadomo, że tuż za jego biurkiem znajdują się zdjęcia bliskich mu osób. Wśród nich nie brakuje fotografii Beau.

Warto wspomnieć, że nie jest to pierwszy hołd Bidena dla zmarłego syna. Dzień przed inauguracją wygłosił emocjonalne przemówienie w National Guard Reserve Center w Delaware, nazwane na cześć Beau. Powiedział, że powinien być na jego miejscu:

Wzruszające.